Walka była trzy razy przekładana, rzekomo z powodu kontuzji broniącego tytułu Giacobbe Fragomeniego (40 l.). Potem Włosi rzucali Włodarczykowi kolejne kłody pod nogi. Polak jednak twierdzi, że te wszystkie sztuczki spowodowały tylko, że będzie jeszcze groźniejszy niż zwykle.
- Według przepisów federacji WBC, organizatorzy walki na miejscu mają obowiązek zapewnić nam hotel, transport, wyżywienie i salę treningową. Tymczasem nie zapewnili nam... nic - opowiada Andrzej Wasilewski (37 l.), promotor Polaka.
Poprzednia walka Fragomeniego zakończyła się wielkim skandalem. Kiedy Włoch zaczął słabnąć i przegrywać, lekarz zdecydował się przerwać walkę.
- Wszystko z powodu malutkiego rozcięcia łuku brwiowego - śmieje się "Diablo".
Organizatorzy robili wszystko, żeby ten sam lekarz - włoski profesor Sferla - był też obecny na walce Fragomeni - Włodarczyk. Ale Wasilewskiemu udało się do tego nie dopuścić.
- Lekarzem na walce będzie inny doktor. Dodatkowo delegat federacji WBC jasno powiedział, że o ewentualnym przerwaniu pojedynku decydować będzie sam - opowiada Wasilewski. - Teraz wszystko w rękach Krzyśka.
A "Diablo" twierdzi, że te ręce jeszcze nigdy nie były tak mocne. - Jestem w życiowej formie, strasznie ciężko trenowałem i już nie mogę się doczekać wyjścia na ring - mówi "Super Expressowi". - Kiedyś się mówiło, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Mnie też zaprowadziły, a teraz poprowadzą po tytuł!
Jeśli Włodarczykowi uda się zwyciężyć, będzie drugim Polakiem w historii, który odzyska mistrzowski pas. Wcześniej ta sztuka udała się Tomaszowi Adamkowi (33 l.).
- Mam być gorszy od Adamka? W życiu! - śmieje się "Diablo". W sobotę w nocy będziemy mieli dwóch polskich mistrzów świata, i to w tej samej wadze - obiecuje Włodarczyk.