"Super Express": - Zacznijmy od początku. Jak się poznaliście z Mariuszem?
Dominika Tajner: - Poznaliśmy się przez jednego wspólnego kolegę ze świata boksu. Trochę czasu upłynęło i jakoś w zeszłym roku zagadnęłam do Mariusza na Facebooku o skakankę dla mojego syna. Chciałam by polecił jakąś dobrą, a on mi odburknął, że "dla ciebie każda skakanka będzie dobra". Pomyślałam sobie "o kurde, co za wyniosły facet", ale odpowiedziałam, że poważnie pytam, bo wybieram dla syna na prezent. I tak to się zaczęło. Potem zaczęliśmy trochę rozmawiać o dietach i tak od słowa do słowa aż w końcu się spotkaliśmy i jesteśmy razem do teraz.
- Wcześniej interesowałaś się boksem? Masz, poza Mariuszem oczywiście, jakichś swoich ulubionych pięściarzy?
- Ja ogólnie lubię różne dyscypliny sportu. Już wcześniej jeździłam na gale boksu, Mariusza bardzo dobrze znałam, ale zawodowo przy tym sporcie nie działałam, głównie jako widz oraz wielki fan i kibic. Z takich innych moich ulubionych pięściarzy to mogę wymienić Darka Michalczewskiego, Mike'a Tysona i braci Kliczko.
Wstrząsające słowa Wacha o śmierci po zakończeniu kariery. "Rozpadnę się..."[TYLKO U NAS]
- Łączy was nie tylko uczucie, prawda?
- Tak. Poza tym, że jesteśmy partnerami w życiu prywatnym, to pracujemy jeszcze razem zawodowo. Zostałam menadżerką Mariusza, to był nasz wspólny pomysł. Wcześniej w boksie jako menadżer nie pracowałam, ale miałam doświadczenie jako menadżer np. w rajdach samochodowych i oczywiście byłam też bardzo długo menadżerem zespołu "Ich Troje". Czysto teoretycznie nie ma to związku z boksem, ale w praktyce ma bardzo duży związek, bo to jest po prostu zarządzanie, logistyka, pozyskiwanie sponsorów i dopilnowywanie kontraktów. Czy mi się to podoba? Boks jest bardzo specyficzny i trudny, ale tak podoba mi się. Wszystko co mogę zrobić, by wspólnie z Mariuszem spędzać czas i sobie nawzajem pomagać, to jest na ten moment fajne. Oczywiście gdzieś tam będą przewijały się kryzysy, że życie zawodowe będzie nam przeszkadzało w życiu prywatnym, albo o coś się pokłócimy zawodowo i przejdzie to w życie prywatne, ale to wszystko jest do wypracowania.
- Jaki jest Mariusz na co dzień?
- Nie znam osobiście nikogo, kto mógłby coś złego o nim powiedzieć. Z jednej strony jest wielka siła i wielki kawał chłopa, a z drugiej gołębie serce. Potrafi mnie zaskoczyć, potrafi być romantyczny, zwraca uwagę na takie drobiazgi w życiu prywatnym jak przywiezienie zawsze jakiegoś prezentu. To jest oczywiście takie symboliczne, ale bardzo fajne i miłe. Wzajemnie bardzo mocno dbamy o nasz związek i chcemy być ze sobą już do końca.
- Jesteście teraz w RPA, lada moment kolejna ważna walka w karierze Mariusza. To także Twój pierwszy wyjazd na tak dużą galę boksu. Jakie wrażenia? Na czym już na miejscu polega Twoja praca?
- Ten wyjazd jest dla mnie bardzo ważny i emocjonujący, ponieważ po raz pierwszy sprawdzam się jako menadżer w boksie. Napotykam pewne trudności, które trzeba rozwiązywać - teoria to jedno, a praktyka drugie. Na miejscu dopilnowuję dokumentów, ogarniam całą logistykę, muszę zaspokoić potrzeby sponsorów. To bardzo ważny moment w moim życiu, jestem mocno podekscytowana walką Mariusza. Będę bardzo mu kibicować, obawiam się wręcz, że zemdleję z tych emocji i będą mnie wynosić (śmiech). Mariusz jest jednak dobrze nastawiony, będzie wojna i zarąbista walka.
- Mariusz i jego trener Piotr Wilczewski to bardzo ciekawy bokserski duet. Jak odnajdujesz się w męskim towarzystwie?
- Trenera Wilczewskiego bardzo szanuję, ale i bardzo lubię prywatnie. Tutaj na miejscu jestem jednak sama z czterema mężczyznami, bo poza trenerem i Mariuszem dojechali jeszcze Kamil Łaszczyk i nasz cutman Łukasz Toborek. Mam z nimi kupę śmiechu. Poza tym "Wilku" był tak uprzejmy, że przez te dwa tygodnie w RPA prowadzi także moje treningi, ponieważ także ja przygotowuję się moich kolejnych wyzwań. Z jednej strony dostaję zatem od trenera niezły wpiernicz, a z drugiej naprawdę miło wszyscy razem spędzamy czas.
- Jest wiele stereotypów odnośnie obecności kobiet w męskim sporcie. Jeden z nich mówi, że kobieta w szatni przynosi pecha. Będziesz w szatni Mariusz tuż przed walką?
- Jeśli chodzi o przesądy, to np. w rajdach panowie mają tak, że kobieta nie może w ogóle dotknąć samochodu, bo to przynosi pecha. Mariusz nie jest zabobonny. Na ten moment chce, bym była w szatni, więc na pewno będę. Znam jednak swoje miejsce w szeregu i nie będę przeszkadzać. To czas dla trenera, cutmana i jak będę zbędna, to wyjdę. Jestem z rodziny sportowej i wiem jak to wygląda.
- Twoje nazwisko kojarzy się większości kibiców ze skokami narciarskimi. Namówisz Mariusza chociaż na jeden skok?
- Jeśli chodzi o skoki to myślę, że Mariusz na skoczni raczej by sobie nie poradził, lepiej nie ryzykować (śmiech). Mój tata szanuje go bardzo za boks i chyba nie będzie go namawiał do skoków.
- Jesteście zaręczeni. Ślub też jest w planach?
- Myślimy o ślubie, ale przez plany zawodowe Mariusza brakuje nam trochę czasu, by się zorganizować i wybrać datę oraz miejsce. Jestem jednak bardzo szczęśliwa, cieszę się, że się odnaleźliśmy. Wbrew pozorom mamy dużo podobnych cech, dużo żartu i dystansu. Bardzo mu kibicuję, bardzo w niego wierzę i jestem pewna, że wygra w sobotę.
Szczere słowa Wacha po podpisaniu kontraktu z Wotore! Mówi o złych i głupich decyzjach [TYLKO U NAS]