"Super Express": - Stęskniłaś się za ringiem?
Ewa Piątkowska: - Miałam prawo, bo mija już prawie dwa lata od ostatniej walki. Jestem w najlepszym wieku, by osiągać sukcesy, ale zdecydowanie za rzadko boksuję. Liczę, że po tym, jak nasza grupa zmieniła partnera telewizyjnego, będę występowała regularnie.
- Skąd taka długa przerwa?
- To złożony temat i nie chcę już do tego wracać, najważniejsze jest to, że wystąpię 25 maja. Nasza grupa ma zorganizować jeszcze kilka gal w tym roku i liczę, że stoczę jeszcze jedną walkę jesienią.
- Podczas przerwy od boksu musiałaś pracować?
- Dorabiałam jako tłumacz języka angielskiego. Poza tym, cały czas się dokształcam, bo podjęłam studia podyplomowe na warszawskim SWPS-ie na kierunku tłumaczenia specjalistyczne. Przygotowania łączę z nauką, bo po walce mam egzaminy.
- Wciąż nie znasz nazwiska rywalki...
- Pozostały dwie kandydatki, z Kanady i ze Szwecji, i zapewniam, że rywalka będzie prezentowała dobry poziom.
- Rozpoczęłaś treningi z Andrzejem Liczikiem.
- Tak, po trenerach Jarosławie Soroko, Fiodorze Łapinie i Andrzeju Gmitruku to jest mój czwarty trener. Każdy z nich ma swój styl. Trener Liczik przykłada dużą wagę do szczegółów, u niego wszystko musi być perfekcyjne. Po takiej przerwie to trudne, ale z biegiem czasu dotrzemy się.
- Tygrysica pokaże pazurki w maju?
- Na pewno je pokażę, bo brakuje mi walki i mam wielką ochotę się pobić. Nie ukrywam jednak, że czuję się trochę "zardzewiała". Mam problem z wyczuciem dystansu, ale do walki zostało jeszcze dużo czasu i wierzę, że to zniwelujemy.
Zobacz też: Ewa Piątkowska na zdjęciu z Bartłomiejem Misiewiczem. "Sparingpartner do obicia mordy"