Tyson Fury stoczył epicką trylogię z Deontay'em Wilderem. Tymi pojedynkami żył cały świat i na pewno fani pięściarstwa zapamiętają to na lata. W końcu przyszedł czas na innego rywala dla brytyjskiego mistrza świata. Fury na londyńskim Wembley zmierzył się z Dillianem Whytem, który dotychczas przegrał zaledwie dwa starcia w zawodowej karierze.
Wydawało się, że aktualny mistrz świata od początku będzie miał przewagę nad pretendentem, ale walka była dość wyrównana. Fury walczył nieco na wstecznym. W dodatku dochodziło do spięć w ringu, bo mistrz świata sugerował, że Whyte dusił go przedramieniem i atakował głową. Sędzia dwukrotnie zwracał uwagę zawodnikom i dał im po ostrzeżeniu.
Wszystko co najważniejsze wydarzyło się w szóstej rundzie. W połowie tego starcia Fury wyprowadził potężny prawy podbródkowy i powalił Whyte'a na deski. Brytyjczyk co prawda wstał, ale miał ogromne problemy z utrzymaniem równowagi. Sędzia widząc problemy pretendenta zdecydował się na przerwanie pojedynku i Fury obronił mistrzowski pas.