Huck dostał lanie, ale wygrał. Zobacz CAŁĄ WALKĘ Hucka z Arslanem na YOUTUBE

2012-11-04 1:22

Mimo iż Marco Huck przed 12. rund zbierał niemiłosierne lanie od Firata Arslana, udało mu się obronić pas mistrza świata WBO wagi junior ciężkiej. Niemiec obronił tytuł po raz dziesiąty, ale publiczność, która w pewnym momencie walki zaczęła sympatyzować z 42-letnim pretendentem, wygwizdała decyzję sędziów. Zobacz walkę i kontrowersyjny werdykt na WIDEO.

Arslan groźnie rozpoczął pojedynek z Huckiem. Nie przestraszył się Niemca i w pierwszej rundzie był znacznie aresywniejszy od broniącego pasa miastrza. W drugiej obraz walki wyglądał podobnie. Huck starał się bić seriami, ale szczelna osłona pretendenta sprawiała, że ciosy nie dochodziły celu. Arslan natomiast trafiał ładnie lewym podbródkowym, co wyraźnie zaskoczyło mistrza WBO. Trzecia runda to nadal wściekłe ataki Arslana, które momentami mocno dawały się we znaki Huckowi. Końcówkę tej rundy, gdy obaj pięściarze wyminili serie co prawda niecelnych na ogól, ale szybkich ciosów, publiczność nagrodziła owacją. Huck pozostawał jednak w defensywie, a 42-letni rywal napierał na Niemca bez listości, spychając go momentami na liny i do narożników. Zdecydowanie Niemcowi brakowało zwodów i na to zwracał uwagę jego trener po czwartej rundzie.

 

 

 

Piąte starcie stało pod znakiem dziur, jakie pojawiły się w defensywie Hucka. Arslan kilka razy trafił rywala, a jego przewaga optyczna była nadal bardzo wyraźna. Jedyną bronią, jaką Huck mógł przeciwstawić rywalowi były w tym momencie mocne lewe sierpowe skierowane pod prawą rękę Arslana i obijające jego wątrobę. "Firat, Firat" - nisło się po trybunach w szóstej rundzie. Huck natomiast nadal nie potrafił narzucić swojego stylu walki 42-letniemu rywalowi. Arslan bił i bił mocno, bo Huck zupełnei nie potrafił bronić się przed lewymi podróbkowymi. Arslan natomiast walczył konsekwentnie - szedł do przodu, skracał dystan, a jego rywal nadal przypominał osobę, która nie do końca wie co się w ringu dzieje i jak zaradzić temu, że dzieje się tak źle. Huck co prawda bił seriami, ale defensywa Arslana była jak mur w którym nie ma słabych punktów.

 

 

 

 

W siódmej rundzie Marco Huck wyglądał na coraz bardziej zmęczonego, natomiast Firat Arslan szedł do przodu jak czołg. W ósmej sytuacja wyglądała podobnie i na pretendencie nie robiło nawet wrażenia to, że zaikasował mocny prawy prosty rywala. Pierwszą serią natomiast Huck trafił w dziewiątej rundzie, ale niezmordowany Arslan nadal szedł do przodu niesiony dopingiem publiczności, która w tym momencie zaczęła wietrzyć ogrmną sensację wiszącą w powietrzu. W 10. rundzie Huck zainkasował przynajmniej pięć lewych podbródkowych, nadal schodził do lin, nadal był w rozpaczliwej defensywie i nie potrafił znaleźć recepty na rywala. Dominacja Arslana trwała również w 11. rundzie i wszystko miało rozstrzygnąć się w ostatej odsłonie tego starcia. Ta była wyrównana i okazało się, że... sędziowie wypunktowali zwycięstwo Marco Hucka. I to jednogłośnie - 115:113, 115:113, 117:111. Po raz kolejny okazało się zatem, że w boksie zawodowym nigdy nie można niczego być pewnym. Niestety, werdykt ten pozostawił sporo do życzenia i trzeba przyznać, że kibice zgromadzeni na trybunach słusznie wygwizdali decyzję arbitrów.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze