"Super Express": - Byłeś zaskoczony wyborem na Członka Zarządu PZB?
Grzegorz Proksa: - Na pewno, jest to miłe i mimo że na razie jest to dla mnie jedna wielka niewiadoma, do związku przychodzę pełen nadziei. Zobaczymy, jak to wszystko się ułoży wewnątrz i jakie będę miał obowiązki.
- Jesteś blisko boksu młodzieżowego. To obszar, w którym byś się widział?
- Trudno powiedzieć, zobaczymy jaką rolę widzi dla mnie prezes. Rzeczywiście, jestem blisko tych najmłodszych kategorii (15-letni syn Grzegorza Proksy Artur boksuje w grupie kadetów w kategorii do 54 kg - red.), ale także wciąż jestem związany z boksem zawodowym, bo komentuję walki. Wiemy, że PZB ma plany utworzenia wydziału boksu zawodowego, zobaczymy jak ta komórka będzie wyglądała i jak widzi to prezes Nowaczek.
Grzegorz Proksa ujawnia PATOLOGIE w polskim boksie. „Nie ma szans na sukces”
- Czasu do działania nie zabraknie? Jesteś przecież także w zarządzie Śląskiego Związku Bokserskiego.
- I nie ukrywam, że jest on najbliższy mojemu sercu. Faktycznie, tych zajęć mam sporo, ale zapatruję się na to wszystko optymistycznie. Tak naprawdę, to dla mnie nowe środowisko, nie wszystkich panów kojarzę, ale wkrótce się poznamy. Traktuję tę szansę jako wielkie wyzwanie dla mnie i mam nadzieję, że przysłużę się Śląskiemu Związkowi Bokserskiemu, jak i całemu PZB.
- Obniżenie wieku startowego dla młodych pięściarzy będzie jednym z twoich priorytetów (w tej chwili w Polsce mogą startować 14-latkowie, podczas gdy w innych krajach walczą nawet 10-latkowie. O przepisie, który szkodzi polskim pięściarzom wielokrotnie pisaliśmy w „SE” – red.)?
- Zdecydowanie. To będzie pierwszy temat, który będę drążył. Obniżenie wieku chcę nie tyle wynegocjować, co wyszarpać, bo to jest podstawa do budowania polskiego boksu.