"Super Express": - Jaki masz plan na tę walkę?
Jarrell Miller: - Prosty, ciągły atak, zasypię go ciosami, nie będzie miał czasu na oddech. Skończę go przez nokaut w szóstej rundzie. Jeśli Wachowi wydaje się, że wygra, to jest w błędzie, podpisał kontrakt na nieodpowiedni pojedynek. On jest wolny w ringu i łatwy do trafienia. Dwie walki przegrał, a ja jestem niepokonany i tak zostanie po walce z Wachem, który na własnej głowie poczuje, jak mocno biją pięściarze z Brooklynu. To będzie wojna!
- To będzie twój debiut na gali HBO, nie masz tremy?
- Żadnej. Mam bowiem nie tylko dużą wagę (ok. 134 kg - przyp. red.), ale i wielkie serce do walki.
- Podobno potem walczysz z Joshuą?
- Pojawiły się takie głosy. Ale jeszcze nikt do mnie w tej sprawie nie dzwonił. Najpierw pokonam Wacha i na tym się koncentruję. Wach to przystanek do Joshui.
- Walka z nim może być najcięższą w twojej karierze.
- Życie jest w ogóle ciężkie, każdego dnia zmagamy się z bolączkami. Ale wiem, że pokonam Wacha, wyjdzie ze mnie dzikie zwierzę. Pójdę śladami pięściarzy z Brooklynu: Mike'a Tysona, Shannona Briggsa, Riddicka Bowe'a, to moi idole.
- Widziałeś ostatnią walkę Wacha z Erkanem Teperem?
- Tak, kilka razy. Najbardziej lubię ją oglądać przed pójściem do łóżka, bo dobrze mi robi na sen.
- Dlaczego nie chciałeś walczyć z Adamem Kownackim?
- Bo jest moim przyjacielem, trenowaliśmy przez lata na Brooklynie. Ale może kiedyś spotkamy się w ringu. Boks to biznes.
- Fani cię lubią, bo zawsze masz coś do powiedzenia. Ale może jesteś jak ta krowa, która dużo ryczy, a mało mleka daje?
- To powiedzenie mnie nie dotyczy. Ja jestem sobą, nie udaję nikogo. Jestem barwny i mam osobowość, której nie będę zmieniał. Jestem przyszłym bokserskim mistrzem świata wagi ciężkiej.
Trener Tomasza Adamka: Każdego dnia jest lepszy