"Super Express": - Dla ciebie ten rok był stracony. Żałujesz go?
Krzysztof Włodarczyk: - Dziwi mnie to, że wszyscy pięściarze Andrzeja Wasilewskiego lepiej lub gorzej, ale jednak gdzieś boksują. Ja zaś nie występuję i mnie to wkurza. Nie wiem, czy taka jest polityka mojego promotora wobec mnie, ale nie wyjdę przecież na ulice, by się bić. Muszę cierpliwie czekać.
- Czyli nie macie regularnego kontaktu?
- Kontakt co jakiś czas mamy, bardziej chodzi o decyzje. O przełożonej walce w USA (w grudniu z Szumenowem - red.) nic nie słychać, są za to pogłoski o moim występie w kwietniowym Polsat Boxing Night.
- Czy zmierzyłbyś się z Tomaszem Adamkiem...
- Tak. Ale jeśli mam walczyć z "Góralem", to nie po tak długiej przerwie, bo nie występowałem od września 2014 roku. Muszę wcześniej zaboksować 12 rund. Nie musi być to walka o mistrzostwo świata, ale pojedynek z godnym przeciwnikiem. I koniecznie pod koniec stycznia, żebym potem miał czas na przygotowanie się do przejścia do wagi ciężkiej i nabranie masy.
Zobacz: Krzysztof "Diablo" Włodarczyk: Nie będę się bił z Krzysztofem Głowackim
- Jesteś w treningu, nie zardzewiałeś przez te miesiące?
- Trenuję regularnie, bo przecież w grudniu miałem walczyć w Las Vegas. Ważę obecnie 95 kilo, czyli trochę więcej, niż miałem przed występami w kategorii junior ciężkiej. Na Adamka musiałbym mieć 96-97 kilo, żeby przepychać się z nim w klinczu, ale nie stracić szybkości. Tomek w wygranej z Saletą pokazał, że jest ruchliwy, a jego lewa ręka pracuje. Ale nie pękam przed nim.
- Ale chyba zdajesz sobie sprawę, że o walkę w styczniu może być ciężko, bo gal bokserskich w Polsce ostatnio mniej.
- Tak, bo nasi drodzy promotorzy skoncentrowali się na amerykańskim rynku. Czas może więc pomyśleć o tym, by boksować, a jednocześnie być promotorem i menedżerem samego siebie?
- To jedno z twoich postanowień noworocznych? Zapisujesz sobie takie rzeczy?
- Mam postanowienia i pewien plan dla siebie. Chciałbym, żeby wszystko się spełniło, ale na razie zostawię te postanowienia dla siebie.