Wystarczył tylko rzut oka w bilans statystyczny Turka mieszkającego w Niemczech, by wiedzieć, że na gali w Tarnowie czeka nas nie lada kabaret. Cetinkaya nabił sobie rekord do niebotycznych rozmiarów, ale tylko raz w życiu pokonał rywala o dodatnim bilansie walk, a miało to miejsce 17 (!) lat temu. Najgorsze obawy się potwierdziły, bo Turek momentami wyglądał tak, jakby do ringu został wyciągnięty spod budki z piwem. Różański, mimo kontuzji nogi, z którą się zmagał, nie miał problemów z pseudoprzeciwnikiem i okrutnie go sponiewierał. Walka została przerwana przez sędziego w 2. rundzie po tym, jak turecki bum po raz ósmy padł na matę.
Krzysztof Głowacki ODPOWIADA promotorowi: „Przerywam milczenie!” [WYWIAD]
- Szczerze powiem, że te kolejne nokdauny zaczęły mnie denerwować – nie ukrywał złości Różański w rozmowie z „Super Expressem”. – Oglądałem kilka jego pojedynków, miał przyzwoity bilans, bije silne cepy. Ale w Tarnowie chyba nie chciał boksować… Widziałem jego ciosy, nie był w stanie mnie trafić. Byłem zły – podsumował pięściarz z Rzeszowa, który zmaga się z kontuzją nogi: - Podczas przygotowań nie forsowałem nóg na 100%. Coś tam mam z achillesami, ale mam chwilę przerwy i super opiekę, dlatego jestem dobrej myśli.
W kolejnym pojedynku Różański ma walczyć z Arturem Szpilką i niewykluczone, że będzie to miało miejsce na początku 2021 roku: - Wszystko zmierza w tym kierunku. Tak, jak powiedział pan Andrzej Wasilewski, to będzie walka na szczycie wagi ciężkiej, taka, która będzie elektryzowała kibiców. Mam nadzieję, że będzie możliwość, by zorganizować ten pojedynek w Rzeszowie – powiedział nam Różański.