"Super Express": - To prawda, że Rekowski za walkę z Wachem zażądał wielkiej kasy?
Marian Kmita: - Prawda. Byliśmy gotowi zapłacić Rekowskiemu 80 tys. zł plus VAT, ale zażądał, pewnie pod namową swoich promotorów, 150 tys. plus VAT, czyli 185 tys. zł! To absurdalnie wysoka kwota, na którą nie mogliśmy się zgodzić i tej walki nie będzie. Co ciekawe, Andrzej Grajewski, drugi obok Wasilewskiego promotor Rekowskiego, był bardzo zainteresowany jego walką z Wachem i oficjalnie deklarował rezygnację ze swoich udziałów w gaży Rekowskiego. Więcej pewnie wie Andrzej Wasilewski, skąd takie apetyty Rekowskiego. Na drugim biegunie, jeśli chodzi o zachowanie, stawiam natomiast Wacha, który w negocjacjach okazał się bardzo poważnym partnerem.
- Czyli Wach powalczy na pewno. Ale z kim?
- Szykujemy prawdziwą bombę. Jeśli dogadamy się z tym zagranicznym zawodnikiem, to kibice będą zachwyceni, bo to będzie druga tak mocna para jak Adamek - Saleta. Na nazwisko jednak za wcześnie. Poza tym powinniśmy zobaczyć między innymi starcie Piątkowskiej z Brodnicką o nieformalne mistrzostwo Polski, Zimnocha z Kołodziejem czy Miszkinia z Gargulą oraz prawdopodobnie walkę amatorską Sandry Drabik i mistrzyni olimpijskiej Nicoli Adams w rewanżu za finał igrzysk w Baku.
Mohammed Elomar był obiecującym bokserem, a zginął jako terrorysta Państwa Islamskiego
- Wspomniany Rekowski jest w stajni Andrzeja Wasilewskiego, któremu niedawno zarzucił pan, że zdradził Polsat.
- Moje słowa są aktualne. Przez 10 lat w stu procentach kredytowaliśmy gale, na których walczyli bokserzy pana Wasilewskiego. W sumie kosztowało nas to ponad 12 mln zł! A mam na myśli tylko gale organizowane w Polsce. Niestety, druga strona nie zachowała się lojalnie. Widać, że pan Wasilewski zadecydował, że przeniesie walki swoich bokserów do USA i że będzie je sprzedawał na wolnym rynku. To nie fair względem Polsatu. To tak jakby ktoś zbudował fabrykę coca-coli, a potem kazali mu stać w sklepie w kolejce i kupować ten napój w detalu. Nasza cierpliwość do takich praktyk się skończyła. Nasze drogi się rozchodzą, bo w biznesie elementarna lojalność to zwykła konieczność, a niczym nieograniczona chciwość nieuchronnie musi prowadzić do rozwodu.
- Polsat jest też mocno zaangażowany w siatkówkę. Jak pan ocenia pomysł, aby Wilfredo Leon zagrał dla Polski?
- Jestem jak najbardziej za. Ale. nie od razu, nie przyspieszajmy tego. Moim zdaniem nie warto walczyć o to, aby Leon zagrał już na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Bo jeśli tam coś pójdzie nie tak, to cała wina spadnie na niego. Niech to wszystko idzie normalnym trybem. A poza tym najpierw na igrzyska musimy się zakwalifikować, a trochę wysiłku na pewno nas to będzie kosztowało.