Sceny z gali MB Boxing Night 14 już na zawsze przeszły do historii polskiego boksu. W walce wieczoru o pas IBO Continental w wadze superpiórkowej zmierzyli się Damian Wrzesiński i Artjoms Ramlavs. Pojedynek był niezwykle wyrównany i o werdykcie po 10 rundach mieli zadecydować sędziowie. Trudno było spodziewać się, że ta standardowa procedura wywoła tyle zamieszania. Wszystko w związku z wpadką supervisora z ramienia IBO, Philippe'a Verbeke. Zajmował się on zbieraniem małych kart punktowych i wpisywaniem ich na tzw. kartę główną. Sęk w tym, że pomylił narożniki, w związku z czym pierwotnie ogłoszono zwycięstwo Łotysza. Wręczono mu nawet mistrzowski pas, a dopiero później zweryfikowano werdykt. Ramlavs nie mógł się z tym pogodzić i nie chciał oddać tytułu, wobec czego zareagował Mariusz Grabowski. Znany promotor zaczął szarpać się z pięściarzem i wyrywać mu trofeum, a kibice nie wierzyli własnym oczom. Ostatecznie wszystko udało się załatwić i to Polak świętował zwycięstwo na punkty. Jednak o kuriozalnych scenach jeszcze długo będzie głośno.
Mateusz Borek grzmi po skandalu na własnej gali. "Nie pozwolę, żeby ktoś nazywał mnie oszustem"
- Trzeba to powiedzieć otwarcie, głośno i z całą stanowczością: powinien zachować większą powściągliwość. Mariusz w tej sytuacji zachował się niewłaściwie - przyznał organizujący feralną galę Mateusz Borek w rozmowie z WP SportoweFakty. - On ma tego świadomość. Nie zapominajmy jednak, że jest promotorem Wrzesińskiego. Promowanie zawodnika, płacenie za 30 jego walk jest pewnym biznesem. Nie dziwi mnie, że zareagował nerwowo, bo sam otrzymał sygnał, że doszło do pomyłki. Zgadzam się natomiast co do jednego - forma komunikacji i argumentowania swoich racji powinna wyglądać zupełnie inaczej - dodał. Jednak Grabowski nie jest jedynym, który oberwał w związku z MB Boxing Night 14. Sam popularny dziennikarz przekonał się o tym na własnej skórze, w związku z czym podjął stanowcze działania.
- Poinformuję szefa federacji o tym, co się stało. Podziękuję za możliwość walki o pas, za dobrą pracę sędziego ringowego i arbitrów punktowych, ale też przekażę uwagi. Nie pozwolę, żeby w wyniku błędu pracownika IBO ktoś nazywał mnie oszustem - stwierdził niespełna 49-latek. Tuż po gali zapowiadał, że spróbuje zorganizować rewanż pomiędzy Wrzesińskim a Ramlavsem, a pierwsze rozmowy w tej sprawie odbył z łotewską stroną kilka godzin później w hotelu. Ta sprawa nie jest jednak przesądzona.