"Super Express": - Czekasz aż Włodarczyk lub Gassijew dozna kontuzji, aby wskoczyć do walki wieczoru?
Mateusz Masternak: - Nie, bo nikomu nie życzę źle. Myślę, że Krzysiek i Gassijew bardzo uważają na treningach, by nie doznać żadnej kontuzji. Walczą o ważny pas i duże pieniądze (zwycięzca zarobi 800 tys. dolarów, pokonany 400 tys.).
- Kibicujesz Diablo? Chyba za sobą nie przepadacie
?
- Nie kochamy się, ani nie nienawidzimy. Dzieci z nim nie wychowuje, więc nie muszę mieć z nim przyjacielskich relacji. Zawsze jednak kibicuję rodakom. Trzymam więc kciuki za Krzyśka. Nie jest faworytem, ale ma ogromne doświadczenie w ringu i jeśli je wykorzysta, może wygrać.
- Gassijew jest młodszy od Włodarczyka o 12 lat. Czy wiek ma znaczenie?
- Nie w tym przypadku. Krzysiek przecież nie jest w wieku emerytalnym. Nie skończył nawet 40-stki.
- Co wiesz o swoim rywalu?
- Znam go ze wspólnych sparingów. Jest niewygodny, mocno bije. Nie sądzę, żebym mógł go pokonać jednym ciosem, raczej walka odbędzie się w pełnym dystansie. Wierzę w zwycięstwo, w USA walczyłem 4 razy i zawsze wygrywałem.
- Mogłeś kontynuować karierę w USA. Dlaczego się nie zdecydowałeś?
- Źle znosiłem rozłąkę z miłocią mojego życia, moją żoną i matką moich dzieci Darią. Nie żałuję tej decyzji.
- Twój kolega Andrzej Fonfara został w USA i zrobił tu karierę.
- Ale ja bardzo kocham rodzinę i ona jest dla mnie najważniejsza. Nie wyobrażam sobie bez nich życia. Moją żonę poznałem, kiedy miałem osiemnaście lat. Zakochałem się w niej i tak zostało do dzisiaj.
- To dla niej wybudowałeś piękny dom?
- Tak i bardzo jestem z niego dumny.
- Sam stawiałeś dom?
- Nie, ja jestem dobry w malowaniu i tylko kilka pokojów pomalowałem. Resztę zrobili specjaliści. Oni tak zarabiają na życie, ja za zarabiam boksem. I niech tak już zostanie.
Mateusz Masternak - rezerwowy, który liczył na cud