Leśniak pokazał charakter. Cios w krocze to ból trudny do opisania. Dla połowy ludzkości - największy, jaki można sobie wyobrazić. Pięściarz z Wałbrzycha nie dość jednak, że utrzymał się na nogach, to jeszcze wytrzymał do końca walki na ringu. Ba! On jeszcze po zejściu z areny pozował dziennikarzom do zdjęć i udzielał wywiadów. Wiedział już jednak, że z jego zdrowiem nie jest dobrze.
- Dostałem cios w krocze, coś mi pękło, wylało mi jądro i muszę jechać do szpitala. Po prostu tragedia. Wymiotowałem, nie mogłem wstać, pomagała mi dziewczyna. Ledwo chodzę - stwierdził później. Diagnozę poznał szybko. Już w hali jego organy obejrzał lekarz. Nie miał dla niego dobrych informacji. - Powiedział, że nic mi już nie pomoże. Wygląda na pęknięte jądro, coś się wylało. Aż mnie ciarki przeszły po plecach, bałem się tego dotknąć. Podczas kąpieli towarzyszył mi niesamowity ból. Może to śmiesznie brzmi kiedy o tym mówię, ale to jest naprawdę tragedia.
Sam zawodnik nie ma jednak zamiaru się poddawać. Trafił do szpitala. Nie ma pojęcia, kiedy lekarze puszczą go do domu, a mimo to już planuje kolejny pojedynek. Nawet z Kamilem Młodzińskim, sprawcą nieszczęścia, którego najpierw, ledwie dwa miesiące temu, pokonał, a z którym teraz zremisował. - Jestem gotowy nawet za piętnaście minut. Zadecydują jednak lekarze.
Dla niego była to dziewiąta walka w karierze. Siedem z nich wygrał, pokonał go tylko Damian Wrzesiński, 27 lutego 2016 roku na ringu w Radomiu. Różnica poziomów była wówczas widoczna. Leśniak dopiero zaczynał karierę, Wrzesiński był już uznanym w Polsce pięściarzem. Na dodatek pojedynek zaplanowany został wówczas tylko na sześć rund. Zbyt krótki dystans dla Leśniaka: - To prawie jak amatorstwo. Przy dziesięciu rundach można coś pokombinować.
W sobotę 26-latek poczuł się skrzywdzony. Zwycięstwo otworzyłoby mu kolejne drzwi do wielkiej kariery. Remis, jego zdaniem niesprawiedliwy, może na dłużej wstrzymać marsz w górę rankingów. - Czułem, że oddawałem więcej ciosów. Już po walce podszedł do mnie Mateusz Masternak. Powiedział, że dla niego wygrałem siedem rund, tylko w trzech przegrałem. Kamil uderzał głową, po gardzie. Jego ciosy nie robiły na mnie wrażenia - stwierdził na gorąco po walce. Jeszcze nie docierało do niego, że przez uraz jąder czekać go będzie dłuższa przerwa.
Być może najdłuższa w zawodowej karierze. Leśniak w ledwie 2,5 roku stoczył dziewięć walk. Przerwy robił zwykle krótkie. Dwa, góra trzy miesiące. Na dłuższe przygotowania pozwolił sobie tylko przed bojem z Wrzesińskim. Przez całą karierę bazował natomiast na charakterze. Szybki, przebojowy, często zadający ciosy, lubbujący się w morderczych wymianach. W limicie do 63,5 kilograma wyrastał na czołową postać w skali całego kraju.
Czy nawet z pękniętym jądrem dalej będzie niezłomny?