Marcin Tybura miał walczyć z Markiem Huntem. Niespodziewanie, na miesiąc przed pojedynkiem, federacja UFC wycofała kandydaturę Nowozelandczyka i zaproponowała zastępstwo w postaci legendarnego Fabricio Werduma. Brazylijczyk to były mistrz kategorii ciężkiej, który poddał m. in. Fiodora Emalianienkę. Zajmujący drugą pozycję w klasyfikacji zawodników kategorii ciężkiej Werdum był faworytem bukmacherów. Polakowi nie dawano wielu szans.
Brazylijski zawodnik pokazywał w oktagonie, że czuje się pewnie i zmierza po zwycięstwo, które postawi go przed szansą walki o pas mistrzowski. Werdum często dążył do sprowadzenia Tybury, gdyż sam świetnie czuje się w parterze. 40-latek posiada czarny pas jiu-jitsu. Tybura bronił się przed parterem jak mógł. Dał się przewrócić tylko raz, w IV rundzie, kiedy był już potwornie zmęczony. Dla Tybury była to pierwsza pięciorundowa walka na tym poziomie. Polak aktywnie jednak bronił i po kilkudziesięciu sekundach na plecach, powstał.
32-letni Tybura szukał swoich szans w wysokich kopnięciach. Jeszcze w II rundzie zaskakiwał nimi przeciwnika, ale później Werdum zbierał kopnięcia na gardę. Tyburze brakowało elementu zaskoczenia. O wiele bardziej róźnorodny w swoim repertuarze zagrań był Brazylijczyk. Przez całą walkę zrobił więcej, by wygrać i dostrzegli to sędziowie. W swoim werdykcie byli jednogłośni. Tylko jeden z arbitrów uznał, że Tybura był lepszy w jednym starciu. Pozostali uznali Werduma za zwycięzcę każdej rundy.
Marcin Tybura vs Fabricio Werdum 45:50, 45:50, 46:49