Dawid Kostecki, według czwartkowych informacji "Rzeczpospolitej" wyrok za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą odsiadywał w więzieniu w Rzeszowie. Sąd wymierzył mu karę 5 lat pozbawienia wolności. Zmarł jednak w areszcie na warszawskiej Białołęce w piątek. Dlaczego? Ustalono, że "Cygan" trafił do stolicy, by zeznawać w sądzie. Prokuratura ustanowiła go świadkiem w sprawie o rozbój, do którego doszło w drugiej połowie poprzedniej dekady. Termin ustalono na 1 lipca, jednak wtedy na salę rozpraw nie dotarł adwokat oskarżonego i sąd wyznaczył nowy na 14 sierpnia. Nie wiadomo dlaczego Dawid Kostecki nie wrócił do Rzeszowa jeszcze w lipcu.
"Dlaczego po pierwszej rozprawie boksera nie odwieziono go do zakładu w Rzeszowie? Nie wiadomo (...) Co Kostecki wiedział o rozboju sprzed dekady, że ściągnięto go do Warszawy i wezwano już na pierwszy termin bez pewności, że proces ruszy?" - pyta "Rzeczpospolita". Nowe fakty w tej głośnej sprawie rodzą tylko kolejne pytania. Rośnie liczba zwolenników teorii spiskowych, według której jeden z najbardziej utalentowanych polskich pięściarzy w XXI wieku miał zbyt dużą wiedzę. Członkowie rodziny również nie wierzą w jego samobójstwo.
Dawid Kostecki w przeszłości ujawnił między innymi współpracę podkarpackiego Centralnego Biura Śledczego z agencjami towarzyskimi. Przed "Cyganem" życie stracili inni świadkowie w tej sprawie - Maciej G. i Grzegorz W.