- Mam ogromną siłę w obu pięściach i wiem, jak ich używać - zapowiadał przed walką na łamach "Super Expressu" Gołowkin. Mistrz WBA wagi średniej już w pierwszej rundzie pokazał, że nie żartował. Kombinacją lewy-prawy powalił Proksę, choć Polak tłumaczył sędziemu, że się pośliznął. "Super G" na punkty przegrał też drugą i trzecią rundę. W czwartej, po kolejnym nokdaunie, z trudem dotrwał do gongu. W piątej zainkasował serię potężnych ciosów, po której sędzia słusznie zakończył walkę.
- Wstałem i czułem się na siłach, by walczyć dalej, bo nigdy nie pękam. Jego każdy cios był zabójczy, facet bił, jakby miał młotek w ręku. Kilka razy mocno mną wstrząsnął - przyznał po walce Proksa, który trafił rywala 38 razy. Sam zainkasował 101 ciosów.