"Super Express": - Jak wspomina pan tamtą walkę?
Serafim Todorow (46 l.): - Byłem wtedy u szczytu kariery, a Floyd miał 19 lat. Wcześniej pokonałem lepszych rywali od niego, byłem bardziej doświadczony, lepszy technicznie. Sędzia się pomylił, ogłaszając werdykt. Najpierw podniósł rękę Floyda. Tak pewnie chciał, żeby było, ale zaraz poprawił swój błąd. Byłem spokojny, bo wiedziałem, że to ja wygrałem. Tylko się uśmiechnąłem.
- Ile zarobił pan za tą wygraną z Mayweatherem i srebrny medal (w finale wagi piórkowej Todorow przegrał 5:8 z Tajem Kamsingiem Somluckiem)?
- Dostałem od państwa 20 tysięcy marek. Niedługo potem zrezygnowałem z boksu, bo "karmiłem" dwadzieścia osób z federacji. Tylko mnie wykorzystywali. Nie było sensu się męczyć.
Walka stulecia: Floyd Mayweather pacnął Manny'ego Pacquiao
- Zostawił pan sobie jakąś pamiątkę po tej walce?
- Nie. Żadnych spodenek, rękawic. Zostało tylko wspomnienie, że przyszli do mnie amerykańscy promotorzy, proponując milion dolarów za przejście na zawodowstwo i pozostanie w Ameryce.
- Dlaczego pan odmówił?
- Jestem patriotą, kocham Bułgarię. Wielka kasa mnie nie kusiła. Miałem trochę odłożonych pieniędzy i pomyślałem, że poradzę sobie bez tego miliona dolarów.
- Nie żałował pan tej decyzji?
- Pożałowałem i to bardzo szybko. Boże, dlaczego nie podpisałem i nie zostałem w Ameryce?! Zamiast mnie kontrakt podpisał Floyd. Wróciłem do Bułgarii i rzeczywistość mnie rozczarowała. Ludzie byli dwulicowi, każdy chciał mnie wykorzystać. Byłem szczodry, każdemu chciałem pomóc. Pożyczałem pieniądze, których potem nie odzyskałem.
- Co pan robił po zakończeniu kariery?
- Nic specjalnego. Za te 20 tysięcy marek, które otrzymałem za medal w Atlancie, wybudowałem mały domek w Pesztera. Ale musiałem dołożyć od siebie, bo ta premia nie wystarczyła. Później popadłem w depresję. I to na długie lata. Uratowała mnie rodzina. Inny na moim miejscu wziąłby karabin i strzelałby na prawo i lewo. Okazało się, że jestem silny psychicznie. Bóg mnie ocalił. Chodzę do kościoła. Bez tego nie mogę żyć.
- Jest pan zaskoczony tym, że Mayweather zrobił tak wielką karierę?
- Nie, bo taki talent zasłużył na taką karierę. Uczciwie na to zapracował. Ludzie lubią takich sportowców. Tylko w Bułgarii takich ludzi nie doceniają.
Manny Pacquiao pójdzie siedzieć? Powodem zatajona kontuzja
- Chciałby pan być teraz na jego miejscu?
- Nie, nie chcę takiej kasy, bo wtedy diabeł we mnie by wstąpił. Uznałbym, że jestem wielki i doprowadziłbym do rozpadu małżeństwa. Jak masz tyle kasy, to stajesz się człowiekiem diabła, a nie Boga. Chciałbym mieć tylko milion dolarów dla mojej rodziny, żeby dobrze żyła. Dla dzieci, bo jak byłem wielkim bokserem, to nic dla nich nie zarobiłem.
- Floyd zasłużenie wygrał z Pacquiao?
- Tak, jest sprytny. Wiedziałem, że wybierze taką taktykę, nie dopuści rywala do siebie. Walczył tak, jak zakładałem. W końcu dobrze go znam.
- Chciałby pan spotkać się z nim?
- Oczywiście. Jestem ciekawy, co mi powie. Przecież jestem ostatnim bokserem, z którym przegrał. Jestem dumny, cały świat mówi teraz o mnie. Piszą, że Floyd jest najbogatszym i najlepszym bokserem, ale zaznaczają, że tylko ze mną przegrał. Od soboty ludzie zaczepiają mnie na ulicy, traktują jak bohatera. Mówią, że jestem najważniejszą osobą w Bułgarii.
- Z czego się pan obecnie utrzymuje?
- Od państwa dostaję 980 lewów (około 1900 zł).
- Floyd ma setki milionów dolarów na koncie.
- W porównaniu z jego zarobkami to nic. Ale co mam zrobić? Mieszkam w Pazardżik. Ostatnio dostałem propozycję zostania trenerem boksu w Burgas.