W piątek, 4 marca, Knyba wygrał w walce wieczoru RBK Boxing Night 2 z Knife Didierem. Jest to jego szóste zawodowe zwycięstwo, do którego doszło w dość łatwy sposób. Już w pierwszej rundzie Polak powalił rywala na deski, a po drugim nokdaunie starcie się zakończyło. Kongijczyk nie był w stanie się podnieść i tym samym Knyba po raz czwarty wygrał przed czasem. Błyskawicznie stał się on jednym z ulubieńców kibiców, którzy doceniają jego umiejętności. "Polski Husarz" dysponuje fenomenalnymi warunkami fizycznymi. Ma ponad 2 metry, a jego zasięg ramion to niemal 220 cm! Przy nim Mariusz Wach wydaje się być normalnego wzrostu. Obu polskich gigantów wagi ciężkiej łączy od niedawna postać Piotra Wilczewskiego. Były mistrz Europy i znakomity pięściarz przyjął pod swoje ramiona Knybę, przed którym widzi duże możliwości. Wykorzystuje do tego m.in. doświadczenie z pracy z Wachem, a najchętniej połączyłby ich obu w jedność. Taki eksperyment byłby jego zdaniem stworzeniem zawodnika idealnego!
Obrzydliwe zachowanie znakomitych rosyjskich bokserów! Są dumni z Putina, popierają wojnę
Knyba zostanie mistrzem świata?
- Żałuję, że słabo słuchałem chemii i biologii w szkole. Sklonowałbym Wacha i Knybę i byłby ideał pięściarza - ocenił Wilczewski. Przyznał, że bardziej doświadczony dwumetrowiec mógłby nauczyć młodszego kolegę cierpliwości, spokoju i zimnej głowy. Z kolei Knyba to prawdziwy wulkan, który ma niesamowite warunki i możliwości. Jest bardzo wysportowany i dynamiczny, co pomaga mu między linami. W najbliższym czasie pięściarz będzie trenował w Stanach Zjednoczonych, a to natychmiast wywołało rozważania o ewentualnej walce o mistrzostwo świata. Czy w ogóle do niej dojdzie? Jeśli tak, to kiedy można się tego spodziewać? Bez ogródek do tych spekulacji odniósł się właśnie Wilczewski.
- To jest plus, jego pozytywna cecha. Nie chwali się, że będzie mistrzem świata. Nie był jeszcze nawet zawodowym mistrzem Polski. Mamy taką mentalność, że z zawodnika po jednej dobrej walce robimy mistrza świata. To jest taka głupota. Po Andrzeju Gołocie było już tylu mistrzów, że łapałem się za głowę. Mówię: nie gadajcie mu, nie psujcie mu głowy. Wiem, że ma duży dystans, ale może zacząć wierzyć w 100 razy powiedziane kłamstwo. Spokojnie, niech się zajmie treningiem. Ma umiejętności, ma warunki fizyczne, ale potrzebne jest też trochę szczęścia - ocenił doświadczony trener.