Videoblog SE: Andrzej Kostyra. Premiera książki "Walki stulecia". Muhammad Ali na okładce!

2017-10-30 9:30

Witam Was serdecznie. Robota już wykonana, „walki stulecia” gotowe do druku. 16 listopada premiera w Częstochowie przed galą „Noc Wojowników” w której w głównej walce wystąpi jeden z bohaterów mojej książki Tomek Adamek. Potem, prawdopodobnie 28 listopada premiera w Warszawie… I tak dalej. Mam nadzieję, że będziecie mieć fajny prezent pod choinkę.

Andrzej Kostyra VIDEOBLOG: Premiera książki "Walki stulecia". Muhammad Ali na okładce!

Jeszcze nie mam tej książki, ale okładka już gotowa. Oto ona. Przedstawia walkę Alego z Clevelandem Williamsem w hali Houston Astrodome 14 listopada 1966 roku. Trzecia runda. Ali z podniesionymi w geście zwycięstwa rękoma zmierza do narożnika, w przeciwnym narożniku leży powalony Cleveland Williams. Jedna z najwspanialszych walk Alego.

Autorem zdjęcia jest legendarny fotograf „Sports Illustrated” Neil Leifer. To on jest także autorem innego zdjęcia Alego, chyba najsławniejszego. Gdy Ali stoi nad powalonym Sonnym Listonem (w ich rewanżowej walce) 25 maja 1965 roku w Lewiston i wrzeszczy do niego: „Wstawaj bumie, wstawaj! Walcz! Przecież ja się jeszcze nawet nie rozgrzałem”.

Wahaliśmy się z wydawcą które zdjęcie dać na okładkę książki. Czy to sławniejsze z drugiej walki Alego z Listonem czy to mniej znane, z pojedynku z Williamsem. Wybraliśmy to drugie, bo jest… perfekcyjne. Tak przy najmniej oceniał sam Leifer.

To zdjęcie w Houston Astrodome jest jedynym doskonałym, ze wszystkich które w życiu zrobiłem. Jedynym którego nie mogłem zrobić lepiej. Wszystko jest w nim perfekcyjne: kompozycja, oświetlenie, moment. Takiego zdjęcia nie można było wcześniej zrobić, bo wymagało obiektywu typu „rybie oko”, który zniekształca perspektywę. A Astrodome był tak olbrzymi, że mogłem użyć zwykłego, szerokokątnego obiektywu o ogniskowej 50 mm i umieścić go razem z oświetleniem na wysokości 80 stóp (25 metrów) nad ringiem. Dzięki temu złapałem symetrię ringu i otoczenie, niczego nie zniekształcając - tłumaczył Leifer. To jedyne zdjęcie które wisiało w sypialni Leifera, w jego domu w Nowym Jorku. To właśnie zdjęcie jest na okładce „walk stulecia”.

Oczywiście Ali będzie jednym z bohaterów „walk stulecia”. To zdjęcie pochodzi jeszcze z okresu gdy nie był sławny. Dopiero przestawał być Cassiusem Clayem, stawał się Muhammadem Alim. Ale już wiedział jak się reklamować, już robił wokół siebie wielki szum. Nauczył go tego zawodowy zapaśnik Gorgeous George. Tłumaczył mu: „Nie przestawaj się chwalić, nie przestawaj udawać że jesteś afrykańską żyrafą, zawsze bądź skandaliczny!”.

I taki Ali był. Ale raz przegrał sromotnie, ośmieszył się. Było to przed jego pierwszą walką z Sonnym Listonem. Opisuję to, oto fragment:

“Pewnego wieczoru rozmawiałem z Williem Reddishem, jednym z trenerów Listona - wspominał Ali. - Dowiedziałem się od niego, że Liston przychodzi pograć sobie w kości do “Thunderbird”. /…/
- Nie zaryzykowałbyś kilku dolarów, aby sobie z nim pograć - zapytał Reddish.
- Będę tam za godzinę, ale nie po to, aby tracić forsę. Przyjdę, aby wyrzucić tego obrzydliwego niedźwiedzia z knajpy - zadecydował Ali.
Gdy Ali wszedł do “Thunderbird”, Liston akurat rzucał kości: - No chodź, ty paskudny niedźwiedziu. Od razu tutaj załatwimy całą sprawę. Chodź tu, no chodź… - wrzeszczał Ali.
Liston nawet nie podniósł głowy, grał dalej tak, jakby nic się nie stało: - Floyd Patterson był Nikim. Wygrałeś z nim, ale ja jestem prawdziwym Mistrzem. Jestem dla ciebie za szybki, za mądry, za dobry… Jeśli myślisz, że i mnie znokautujesz, to postaw całą forsę - kontynuował Ali w swoim stylu.

Wszyscy w lokalu porzucili stoły do gry, automaty, ruletkę… Całe zainteresowanie przeniosło się na głównych bohaterów. Liston jakby tego w ogóle nie zauważał. Spokojnie rzucał kości, jego twarz nie zmieniła nawet na moment chłodnego, cynicznego wyrazu:
- Jutro rano zanim wzejdzie słońce, opuścisz miasto. Las Vegas jest dla nas obu za małe - wydarł się Listonowi prosto w twarz doprowadzony do gorączki Ali.
W tym momencie Liston złapał nagle za leżącą obok niego torbę, wyciągnął z niej czarny rewolwer, wycelował w głowę Alego i nacisnął spust.
- Peng, peng, peng…

Tego już Ali nie słyszał. Przeskoczył przez stół do gry w karty, przewrócił drugi, przy którym grali w kości, rozsypał frytki jednego z gości i kryjąc się za czym się da, wybiegł w popłochu na ulicę. Gdy dotarł do hotelu, jeszcze drżały mu ręce, a serce biło tak, jakby chciało wyskoczyć z klatki. Był przekonany, że cudem uniknął śmierci. Próbował wygrać z Szaleńcem udając szalonego, a to nie była dobra metoda.

Dopiero po pół godziny do hotelu pierwszy dziennikarz i opowiedział niedoszłemu czempionowi, jak cały “Thunderbird” pokładał się z niego ze śmiechu. Okazało się, że Reddish wszystko z Listonem ukartował, podpuścił Alego, przygotował Listonowi straszaka nabitego ślepymi nabojami. Obaj znakomicie odegrali swoje role i już przez wszystkie dni, poprzedzające właściwą walkę, Ali pozostał pośmiewiskiem całych Stanów Zjednoczonych.
- Największy rewanż w historii boksu - szydzili niektórzy dziennikarze”.

Ale rewanż w ringu zakończył się inaczej niż pojedynek w Thunderbird. Też o tym przeczytacie.

Zobacz: Anthony Joshua wciąż niepokonany! Mistrz zlał twardego rywala! [WIDEO]

Przeczytaj: Tomasz Adamek: Wciąż liczę na dużą walkę

Sprawdź: Maciej Sulęcki przepytany przez Czytelników se.pl! O boksie, ojcostwie i... czekoladzie [WIDEO]

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze