- Byłem pewien, że na mnie ruszy, ale chyba się spiął. No to ja lewa, lewa na dół, kiwka, prawy sierpowy i leży. Poprawiłem, znów prawy sierp po uniku i wyszło. Znów deski. Zrobiłem to instynktownie, jak wiele lat trenowałem. Gdybym to planował, to by nie wyszło. Nie minęło nawet 2,5 minuty - opowiadał mi dzień po walce Snarski.
Nie byłoby w tym nokaucie nic dziwnego gdyby nie to, że autorem nokautu był 49-letni bokser, najstarszy w Polsce (rywal był od niego 20 lat młodszy). Postać tak barwna jak najbardziej kolorowe ptaki.
Znam Darka Snarskiego, ocho ho, długo. Co najmniej ćwierć wieku, od Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie 1992. "Snara" wygrał na nich w pierwszej turze przez tko w 3 rundzie z brązowym medalistą mistrzostw świata Australijczykiem Rowsellem. Potem po zaciętym, wyrównanym pojedynku przegrał z mistrzem świata z Sydney i wicemistrzem olimpijskim z Barcelony Niemcem Marco Rudolphem (w finale wagi lekkiej uległ samemu Oscarowi De La Hoyi).
Po tej przegranej z Rudolphem, Darek poszedł w tango. A jak już szedł w tango, to na ostro. Zwłaszcza, że pił z Wojtkiem Kowalczykiem, który był nie tylko znakomitym piłkarzem, ale i potrafił nieźle balować. Skończyło się tym, że trener olimpijskiej reprezentacji Polski w piłce nożnej Janusz Wójcik wyciągał go z olimpijskiego aresztu.
- Najbardziej mi szkoda tej przegranej olimpijskiej szansy na medal w Barcelonie i rok potem niewykorzystanej okazji do zdobycia medalu na mistrzostwach świata w Tampere. Tam wygrałem z Rosjaninem Galikijewem i potem medalu pozbawił mnie Słowak Tibor Rafael – wspomina Snarski.
Snarski nie ukrywa, że te medale z Barcelony i Tampere mogłyby być jego, gdyby lepiej się prowadził. - Gdy zakwalifikowałem się na Igrzyska w Barcelonie, wygrywając na turnieju przedolimpijskim trzy walki, uwierzyłem, że jestem wielki. Za często zacząłem zaglądać do butelki i dyskotek. Gdy zjawiłem się na zgrupowaniu przedolimpijskim w Wałczu, byłem taki skacowany, że trener Rybicki w ramach pokuty zarządził, że mam go obnieść na plecach wokół stadionu. Ja kruszyna, on potężny chłop. Co było robić? Wykonałem rundę z Rybickim na plecach. Ciężarowcy, którzy to obserwowali nie mogli się nadziwić jak dałem radę.
Po zakończeniu kariery amatorskiej został zawodowcem. 33 walki wygrał, 32 przegrał, 2 zremisował. Często boksował na telefon, często wygrywał, ale sędziowie widzieli inaczej.
Za to powiodło mu się poza ringiem. Został cenionym bokserskim promotorem, ma szczęśliwą rodzinę. Córka Sandra została w ubiegłym roku wicemiss Podlasia.
Ci, którzy go znają ze starych czasów, gdy tankował i balował na potęgę, uważają to za cud. Ale cuda się zdarzają. Darek Snarski jest na to dowodem.
Nie zdziwię się jeśli mając 50 lat na karku "Snara" stoczy jeszcze jeden pojedynek i pobije rekord Bernarda Hopkinsa, który ostatnią walkę stoczył mając 51 lat i 337 dni.
ZOBACZ: Jeden z najpotworniejszych nokautów w historii
SPRAWDŹ: Czy Witalij Kliczko pomści brata?
PRZECZYTAJ: Były mistrz wyzwał do walki Stevena Seagala