Kliczko twierdził, że jego poprzedni rywale przyjeżdżali tylko po wypłatę, a w ringu uciekali przed nim przez całą walkę. - Albert, ty musisz wyjść do ringu i mnie bić, OK? - prosił mistrz świata wagi ciężkiej, który 29 maja w Gelsenkirchen stanie do walki z Albertem Sosnowskim.
Przeczytaj koniecznie: Albert Sosnowski: Kliczko poczuje krew
- Będę bił - obiecał "Smok".
Kliczko ma na karku już 39 lat i jest jednym z najstarszych czynnych bokserów. Sosnowski stwierdził, że jest "stary". Ukrainiec jednak zupełnie się tym nie przejmuje. - Albert ma rację, jestem starym człowiekiem, mam już wiele siwych włosów - uśmiecha się mistrz świata. - Ale spokojnie, mam jeszcze dość siły. Nikt mi nie zabierze pasa!
Ukrainiec za walkę ze "Smokiem" zarobi co najmniej pięć milionów euro, czyli pięć razy więcej niż Polak. - Mam na co wydawać. Najwięcej inwestuję w trójkę moich dzieci, chciałbym, żeby wszystkie skończyły studia na Harvardzie, a to kosztuje - zdradził wczoraj Kliczko, który - zdaniem niektórych ekspertów - wybrał sobie łatwego rywala w osobie Sosnowskiego.
Patrz też: Harley dla Władimira Kliczko
- Z kim miałem walczyć? - pyta mistrz świata. - Lewis jest na emeryturze, Wałujew nie chciał walczyć, Haye dużo gada, ale boi się stracić pas, Adamek nie przyjął propozycji. Wybrałem najsilniejszego rywala - tłumaczy. - Albert zaimponował mi, bo od razu się zgodził: nie pytał o pieniądze, bo dla niego najważniejsza jest walka o pas. Ma duszę wojownika, dlatego nie będzie uciekał przede mną w ringu. Szanse na zwycięstwo są pół na pół.