Pierwotnie pojedynek Jana Błachowicza z Magomiedem Ankalajewem miał być oficjalnym eliminatorem do walki o pas mistrzowski UFC. Los potoczył się jednak tak, że Jiri Prochazka wypadł z powodu kontuzji, a Glover Teixeira nie chciał walczyć z Ankalajewem. Dlatego włodarze amerykańskiej federacji podjęli decyzję, że Polak z Rosjaninem zmierzą się o pas.
Tym samym reprezentant biało-czerwonych po nieco ponad roku stanął przed szansą na odzyskanie tytułu czempiona. Walka dla Błachowicza zaczęła się dobrze. Niemiłosiernie okopywał nogę rywala i wyprowadzał również ciosy na głowę Rosjanina. W drugiej rundzie widać było, że Ankalajew zmienił pozycję, a każde kolejne kopnięcie wywoływało na jego twarzy grymas bólu.
Od trzeciej rundy obraz pojedynku zaczął się zmieniać. Anakalajew zaznaczał swoją przewagę zwłaszcza w klinczu i sprowadzeniach do parteru. Piąta runda była zdecydowanie na korzyść Rosjanina, który niemiłosiernie okładał rywala z góry od pierwszych do ostatnich sekund starcia. O wszystkim zadecydowali sędziowie, którzy wskazali na... remis. Obaj zawodnicy byli skonsternowani, sam Błachowicz po walce przyznał, że pas powinien być dla Rosjanina. Tytuł mistrzowski w wadze półciężkiej pozostaje jednak bezpański.