Na ten pojedynek wszyscy polscy fani sportów walki ostrzyli sobie zęby od dłuższego czasu. "Pudzian" miał sprawdzić się na tle bardzo dobre rywala, do walki z którym przygotowywał się od dłuższego czasu. Niestety jednak wszystko spaliło na panewce dosłownie chwilę przed pojedynkiem. Problemy zdrowotne Senegalczyka sprawiły, że ten nie był w stanie wejść do klatki i choćby spróbować stawić czoła Polakowi. Zorganizowano szybko zastępstwo w postaci Nikoli Milanovicia, który jednak nie zawiesił poprzeczki zbyt wysoko.
Szpilka OSTRO zrugał Bońka! Poszło o walkę, co za słowa
A jak wyglądała sytuacja "Bombardiera"? - Zawodnik zgłaszał dolegliwości bólowe jamy brzusznej. Zdiagnozowaliśmy to zgodnie ze standardami, poczyniliśmy wstępną farmakoterapię jednak ona nie przyniosła efektu. Z racji na nasilające się objawy zdecydowaliśmy, że dalszą diagnostykę należy wykonać w warunkach szpitalnych - wyjaśnia w rozmowie z portalem "Sportowe Fakty" Aleksander Woliński z firmy zajmującej się bezpieczeństwem zawodników podczas gal KSW.
I dodaje: - Nie było możliwości dopuszczenia zawodnika do walki. To był stan zagrożenia życia. Ta walka mogłaby się skończyć nawet zgonem.
To wszystko brzmi bardzo przerażająco. Choć kibice mogą czuć ogromny niedosyt to jednak nie dziwi fakt, że zwyciężyła logika i do pojedynku Pudzanowskiego z "Bombardierem" ostatecznie nie doszło. Najważniejsze jest zdrowie, które teraz Senegalczyk stara się odzyskać.