"Super Express": - Jesteś na 4. miejscu w rankingu UFC wagi półciężkiej , twój rywal - na 7. Dla wielu jesteś faworytem tej walki.
Jan Błachowicz: - Miło mi z tego powodu, ale nie zwracam na to wielkiej uwagi. Statystyki i rankingi są bardziej dla kibiców i dziennikarzy, bo w momencie gdy zamyka się klatka i zostają w niej dwaj zawodnicy, nie mają one większego znaczenia. Nie mogę się już doczekać, jestem pozytywnie naładowany i hej przygodo!
- Jak przebiegły przygotowania?
- Wykonałem chyba 3 razy więcej sparingów niż do poprzednich walk. Muszę mieć zdrowie, by być gotowym na dystans 5 rund po 5 minut, choć mówiąc szczerze, nie sądzę, by ta walka tyle trwała. Sparowałem m.in. z Arturem Szpilką, a nie wierzę, że Thiago bije mocniej niż Artur.
- Jaki masz plan na walkę?
- W pierwszej rundzie muszę bardzo uważać i trzymać łapki wysoko, bo Thiago jest bardzo dynamiczny i ma nokautujące uderzenie. Nie tylko w rękach, ale i nogach. Jestem gotowy na jego obrotówki, sierpy i młoty w rękach. Na pewno nie mogę wdawać się w szaloną wymianę. Muszę być od niego daleko albo bardzo blisko, a najlepiej byłoby obalić go na ziemię. Nie oznacza to jednak, że będę unikał walki w stójce. Myślę, że dam radę.
- Pochodzisz z Cieszyna. Dużo twoich kibiców przyjedzie do Pragi?
- Cieszę się, bo Cieszyn jest niedaleko Pragi, to raptem 4 godziny jazdy pociągiem. Wiem, że przyjedzie sporo moich znajomych i z Warszawy i z Cieszyna. Liczę też na to, że czeska publiczność będzie mojej stronie.
- Jeśli wygrasz to...
- ... nie widzę innej możliwości, jak walka o pas UFC.
- Będziesz miał także nietypowego kibica, który przyleci z USA.
- Słyszałem, że ma być Adam Kownacki. Mam nadzieję, że będzie trzymał kciuki i mocno mnie dopingował!