Na tę walkę czekali kibice nie tylko w Polsce, ale również na całym świecie. Jan Błachowicz we wrześniu ubiegłego roku napisał niesamowitą historię, zdobywając mistrzowski pas UFC. Tym samym stał się pierwszym reprezentantem biało-czerwonych, który dokonał tej sztuki. O wiele trudniejsze zadanie czekało go jednak teraz. Włodarze amerykańskiej federacji postanowili bowiem, że w pierwszej obronie pasa Polak zmierzy się z Israelem Adesanyą. Nigeryjczyk to niekwestionowana gwiazda UFC, mistrz wagi średniej oraz zawodnik, który był niepokonany. I czas przeszły jest tutaj jak najbardziej uzasadniony, bo w nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu Adesanya przekonał się, czym siej Legendarna Polska Siła.
Tak Jan Błachowicz świętował obronę pasa. Czekała na niego cała LODÓWKA PIWA!
Od początku było wiadomo, że pojedynek z Nigeryjczykiem będzie dla Błachowicza jednym z największych wyzwań w karierze, ale Polak poradził sobie z tym znakomicie. Walka została rozegrana na pełnym dystansie pięciu rund. Sędziowie nie mieli jednak wątpliwości, że zwycięzcą tego starcia jest Błachowicz i wygrał z wyraźną różnicą punktową.
To nie było zwycięstwo Jana Błachowicza, to był POGROM! Wyciekły dane, które mówią wszystko
Radość w polskiej ekipie była ogromna, czemu dziwić nie można się było. Tą radością Błachowicz miał się podzielić z fanami w poniedziałek. Na ten dzień był zaplanowany powrót mistrza UFC do ojczyzny. Wszystko jednak się posypało i zawodnik napotkał spory problem, o czym sam poinformował. - Miałem jutro wrócić, ale powrót się posypał. Niestety, obostrzenia związane z koronawirusem przechodzą same siebie. Szkoda gadać... Zobaczymy się przy innej okazji! - napisał w mediach społecznościowych Błachowicz. Natomiast jak przekazał na Twitterze Dominik Durniat z Polsatu Sport, na środę zaplanowano dzień medialny z mistrzem UFC.