Nigeryjczyk przed walką był bardzo pewny siebie, mimo że zdecydował się walczyć w wyższej kategorii wagowej niż występuje. Błachowicz przekonywał, że zarozumiały mistrz z wagi średniej, w wyższej dywizji przekona się o „polskiej sile”. - Spodziewałem się, że będzie szybszy. Z drugiej strony myślałem, że będzie uderzał lżej. Te dwie sprawy mnie zaskoczyły - przyznał Błachowicz w rozmowie z SE.
Zgodnie z przewidywaniami walka toczyła się głównie w „stójce”. Błachowicz podjął kilka prób sprowadzenia rywala do parteru, ale rywal szybko wychodził z opresji.
- Chciałem go przewrócić i udało mi się to w drugiej rundzie, ale od razu się podniósł. Adesanya szybko wstawał i na początku walki był silny. Musiałem poczekać na odpowiedni moment, aby trochę się zmęczył i wtedy wykorzystać umiejętności zapaśnicze, bo miałem przewagę gabarytów i siły - podkreślił Polak.
Sprawdź: Kiedy następna walka Jana Błachowicza? Polak podał konkretną datę po wojnie z Adesanyą
Zdradził również, że miał kryzys w trakcie tego pojedynku. Po trzeciej rundzie ciężko oddychał. We znaki dała się walka w klinczu.
- To był moment, kiedy zaniepokoiłem się w tej walce, bo oddech nie był taki jak powinien być. Na treningach i sparingach wszystko było dobrze, a tu nagle pojawiła się zadyszka. Jednak szybko się uspokoiłem, trochę zwolniłem tempo i złapałem odpowiedni oddech. Później wszystko wróciło do normy - powiedział.
Zobacz: Paskudny HEJT na Dawida Kubackiego! Aż przykro się robi, gdy się na to patrzy
Nie miał czasu na świętowanie w Las Vegas, bo już w niedzielę rano miał wylot. Śpieszył się do 2,5 miesięcznego syna, którym ostatnio opiekowała narzeczona polskiego wojownika Dorota Jurkowska.
- Po walce czekała na mnie lodówka pełna piwa. Jednak prawdziwe świętowanie będzie w Polsce. Potem odizolujemy się na dwa tygodnie na działce - zakończył Błachowicz.