Tą sprawą żyła nie tylko cała Polska. Nawet zagraniczne media opisywały bulwersujące zamieszanie wokół Mariusza Pudzianowskiego, które zaczęło się, gdy organizacja HejtStop doniosła na siłacza prokuraturze, oskarżając go, że podżega do nienawiści. Wszystko zaczęło się pod koniec stycznia 2016 r., kiedy uchodźcy próbujący dostać się tunelem do Wielkiej Brytanii zaczęli napadać we francuskim Calais na ciężarówki należące do firmy transportowej "Pudziana". Mariusz Pudzianowski wściekł się wtedy nie na żarty.
"Mnie tam dać i nie pożałuję bejsbola, zero tolerancji!!!" - te ostre słowa parę Mariusza Pudzianowskiego napisane na Facebooku wywołały lawinę komentarzy. "Pudzian" dorzucił do tego wideo pokazujące agresywnych uchodźców atakujących ciężarówki w porcie w Calais. Agresywny imigranci napadali wtedy na jego bezbronnych pracowników, terroryzując ich, tnąc plandeki, urywając lusterka czy obrzucając pojazdy kamieniami. "Z tym będę czekał na naczepie do UK przed wjazdem na prom z Calais. Na naczepie będzie przyśpieszona nauka asymilacji" - nie krył wściekłości "Pudzian". "Policja nie daje rady. Włamują się na oczach i okradają towar z naczepy i ja mam tylko patrzeć na to????? Moja cierpliwość w tym miejscu się kończy. Nie zawaham się ani sekundy i użyję wszystkich dostępnych środków, jakie będę miał pod ręką!" - pisał wściekły strongman.
Mariusz Pudzianowski nawoływał do nienawiści? Prokuratura zbadała sprawę
Tak zaczęły się poważne problemy Mariusza Pudzianowskiego. Po jego ostrych wpisach na Facebooku organizacja HejtStop złożyła na siłacza doniesienie do prokuratury. Śledczy sprawdzali, czy nie doszło do przestępstwa z art. 256 Kodeksu karnego, tzw. mowy nienawiści. Groziło za to do... 2 lat więzienia. - To chyba jakaś bzdura. Ja o niczym nie wiem. Dowiedziałem się od moich pracowników, że prokuratura ma mnie ścigać - komentował wtedy na gorąco Pudzianowski w rozmowie z "Super Expressem". - Jeżeli te informacje się potwierdzą, to będzie to jakaś paranoja. Mam zamiar pilnować swojego mienia. Jak mi się ktoś do domu włamie, to będę miał prawo bronić swojego dobytku.
Mariusz Pudzianowski nie krył oburzenia gdy okazało się, że prokuratura faktycznie bada, czy nie popełnił przestępstwa. - Nigdy nie nawoływałem do jakiejkolwiek nienawiści czy ataków na tle rasowym, narodowościowym czy wyznaniowym. Ja tylko chcę bronić swojego mienia i mam do tego pełne prawo! - bronił się "Pudzian". - Znam uchodźców, którzy mieszkają w Polsce. Są to normalni ludzie. Ale jeżeli ktoś zachowuje się jak bydło, czy to w Polsce, czy za granicą, nie przejdę obok tego obojętnie. Nie nawołuję do nienawiści czy ataków. Jest różnica między nawoływaniem do agresji, a przeciwdziałaniem, gdy zostaje się zaatakowanym. To moi kierowcy są atakowani przez "biednych" uchodźców - podkreślał "Pudzian".
Popularny siłacz zaatakował wtedy fundację, która doniosła na niego do prokuratury. "Skierowaliście w moją stronę topór wojenny, droga fundacjo, ale moja artyleria w postaci Narodu Polskiego jest o wiele cięższa. Tanio skóry nie sprzedam. Polska górą!" - pisał na Facebooku Mariusz Pudzianowski.
Jaki był finał tej bulwersującej sprawy? Prokuratura Okręgowa w Warszawie zdecydowała, że nie będzie ścigać Mariusza Pudzianowskiego po donosie organizacji HejtStop, która oskarżała go, że podżegał do nienawiści. - Nie jestem tą decyzją zdziwiony. Przecież nie zrobiłem nic złego - komentował "Pudzian". - Nie jestem prawnikiem, ale spodziewałem się, że ta sprawa tak się zakończy.