Conor McGregor przez lata w federacji UFC zaskarbił sobie sympatię kibiców MMA na całym świecie. Irlandczyk stoczył mnóstwo niezapomnianych walk. Ostatni raz w oktagonie pojawił się jednak pół roku temu, gdy mierzył się z Khabibem Nurmagomiedowem. Po porażce "Notoriousa" wokół klatki rozpętało się prawdziwe piekło w postaci regularnej bójki. Ostatecznie McGregor otrzymał karę zawieszenia i 50 tysięcy dolarów grzywny. Na arenę postanowił już nie wracać i w poniedziałek poinformował, że w wieku 30 lat zakończył karierę. Kibice zaczęli zastanawiać się, co pchnęło gwiazdę największej federacji mieszanych sztuk walki na świecie do takiej decyzji.
Niektórzy zaczęli łączyć ten krok z sytuacją, do której doszło na początku marca. W mediach zawrzało, gdy okazało się, że Conor McGregor został oskarżony o kradzież telefonu człowieka, który chciał zrobić mu zdjęcie. "New York Times" niedługo po ogłoszeniu decyzji o zakończeniu kariery, wyciągnęło na światło dzienne jeszcze jeden zawstydzający fakt. Według dziennikarzy, gwiazda UFC została pozwana przez pewną kobietę za napaść na tle seksualnym! Jeśli zarzuty się potwierdzą, to irlandzki wojownik wpadnie w naprawdę spore tarapaty.
Przedstawiciele medium zza Oceanu podali, że do napaści miało dojść w grudniu ubiegłego roku. Jako jej miejsce ofiara podała hotel Beacon, położony w Dublinie. Policja na razie prowadzi śledztwo. Funkcjonariusze zabezpieczyli dowody z pokoju hotelowego. Jak na razie Conor McGregor zarzutów nie dostał, ale wkrótce może się to zmienić. Jeśli faktycznie tak się stanie, to czeka nas kolejna wielka afera w świecie MMA.
Polecany artykuł:
Polecany artykuł: