Artur Szpilka to jeden z największych polskich twardzieli w sportach walki, który od niedawna podbija KSW. W czerwcu wygrał swoją trzecią walkę w MMA z Mariuszem Pudzianowskim i pod koniec roku miał wejść do klatki z Arkadiuszem Wrzoskiem. Niestety, na przeszkodzie stanęła mu kontuzja kręgosłupa, po której były pięściarz wciąż dochodzi do siebie. Pewne jest to, że będzie chciał stoczyć kolejną walkę, ale zanim do tego dojdzie, we Wszystkich Świętych "Szpila" przyjął zaproszenie Mateusza Borka. W specjalnym programie "Przesłuchanie" Kanału Sportowego zdecydował się na absolutną szczerość. W tym szczególnym dniu jego słowa o zmarłym tacie wybrzmiały bardzo głośno.
Artur Szpilka wzruszająco o zmarłym tacie. Zalaliśmy się łzami
- Mój tata nie żyje. Powiesił się, jak miałem 3 latka. Od wtedy jestem tak naprawdę bez ojca. Zawsze gdzieś chciałem na tych moich... Jak byłem na mistrzostwach Polski, pamiętam, ojcowie przyjeżdżali ze swoimi dzieciakami. "Dawaj" - kibicowali. Tego mi zawsze brakowało. Nigdy nie zapomnę, jak na mistrzostwach Unii Europejskiej czy Europy, jak byłem razem z Tysonem Furym. On zdobywał mistrzostwo w wadze ciężkiej, a ja cruiser. Tata go zawsze dopingował. Zawsze mówiłem: "Kurde, ciekawe jakby to było, jak on by był" - wypalił szczerze Szpilka.
- Może gdyby on był, nie byłoby mnie tu, gdzie jestem teraz. Nie wiem, ciężko powiedzieć - kontynuował. - Jak sobie przypominam, że jest Wszystkich Świętych, to myślę: tata, babcia, dziadek, rodzina, koledzy dalsi i bliższi. Ale głównie tata, wiadomo. Zawsze gdzieś chciałem, żeby... Wiem od babci, że się bił bardzo dobrze. Od mamy też. I tak mówię: "Kurde, ale byłbyś dumny stary, gdybyś zobaczył".