„Super Express”: - Od jak dawna był pan namawiany na kandydowanie?
Adam Małysz: - Po raz pierwszy zapytano mnie o to ubiegłego lata. Nie brałem tego całkiem na poważnie. A zdecydowałem sie dopiero 15 maja. W dużej części pod wpływem namów, a zawsze moim marzeniem było rozwijać sporty zimowe. Apoloniusz Tajner na początku prezesowania był bardzo wystraszony, a później stało się to normalnością i czerpał z tego przyjemność.
- Czego najbardziej obawia się pan wchodząc w buty biurokratyczne?
- Po trosze właśnie biurokracji i odpowiedzialności. Nie będzie to łatwe zadanie, ale ja lubię wyzwania. Myślę też, że pomoże mi zarząd PZN, bo to on podejmuje główne decyzje. Chciałbym, żeby był bardziej aktywny niż dotąd. A będąc wcześniej w roli dyrektora w PZN udało mi się zmienić oblicze tej funkcji. W innych krajach pojawili się dyrektorzy, którzy jeżdżą po Pucharach Świata, którzy są nie tylko ludźmi z biura, ale i wspierają ekipy. Więc i jako prezes mam nadzieję, nie tylko załatwiać sprawy zza biurka, ale i wielokrotnie aktywnie.
Wielka zmiana w PZN. Adam Małysz następcą Apoloniusza Tajnera w roli prezesa PZN
- A jak odnajdzie się pan w klimacie przyjęć i bankietów dla oficjeli?
- Tu jest największy problem (śmiech). Nie do końca mi to odpowiada. Ale rozumiem, że pewne sprawy wchodzą w obowiązki prezesa. Można tego nie lubić, ale można się przyzwyczaić. Początki będą trudne, ale może kiedyś zacznie to sprawiać przyjemność? (śmiech).
- Czy miało na pana wpływ objęcie prezesury w innych związkach sportowych przez Otylię Jędrzejczak, Adama Korola czy Leszka Blanika?
- Na pewno dodało mi to odwagi i uświadomiło, że młodsi muszą przejmować funkcje po starszych i realizować swoje pomysły. A z własnego doświadczenia wiedzą jak pomóc sportowcom.
- Może też przyczyniła się sytuacja w Planicy, gdzie usłyszał pan, iż nie należy do grupy, jaką jest kadra?
- Jej wpływ był odwrotny. Pojawiły się chwile kryzysowe. Zwłaszcza moja rodzina nie wyobrażała sobie, abym został prezesem po takiej krytyce. Były też obawy o większą moją nieobecność w domu. Ale po rozmowach doszliśmy do wspólnego mianownika i dostałem wsparcie od żony i córki.
- Na jakie wyniki polskich narciarzy będzie liczył prezes w najbliższych zimowych igrzyskach olimpijskich 2026?
- Trudno będzie dorównać temu, co już osiągnięte. Ale mamy dużo młodych zawodników, mamy też starszych, którzy nie kończą kariery, więc miejmy nadzieję, że talenty będą się rozwijać i że będziemy zdobywać medale. Ale musiałbym być wróżką, żeby przepowiedzieć ich liczbę.