Adam Małysz: Nie skreślamy Piotra Żyły [ZDJĘCIA]

2018-03-28 9:00

To był sezon jak nigdy dotąd. Po raz pierwszy polscy skoczkowie narciarscy odnieśli aż tyle sukcesów jednej zimy, zdobywali medale na igrzyskach olimpijskich, MŚ w lotach, w Pucharze Świata, turniejach Czterech Skoczni i Raw Air. Adam Małysz (40 l.), dyrektor koordynator PZN, podsumowuje te wyczyny i mówi o przyszłości.

"Super Express": - Jakie oceny wystawiłby pan naszym reprezentantom za ten sezon?

Adam Małysz: - Kamil Stoch to oczywiście szóstka w szkolnej skali. Inni trochę mniej. Kadra jako całość to piątka z lekkim minusem. W zasadzie osiągnęliśmy wszystkie założone cele, tylko w Pucharze Narodów nie dogoniliśmy Niemców. Ale już wcześniej mówiłem, że trudno będzie obronić zdobyty przed rokiem Puchar Narodów, bo inne kraje nie próżnują.

- Jako drużyna całemu świat odfrunęli Norwegowie...

- Trudno powiedzieć, dlaczego. Nie wydaje mi się, aby skakali aż tak dobrze, by odlecieć tak daleko. Przypuszczamy, że mogli znaleźć coś w sprzęcie, czego ani my, ani inne zespoły nie zauważyliśmy.

- Jakie nowe elementy przygotowań wprowadził trener Horngacher w drugim roku pracy z kadrą?

- Musiałbym wymieniać szczegóły techniczne, a tego nie chcę, bo konkurencja nie śpi. Stefan wprowadził nowe elementy w pierwszym i drugim roku, dzięki czemu zespół jest w świetnej dyspozycji, a Kamil w rewelacyjnej.

- W sezonie letnim najlepsi na świecie byli Dawid Kubacki i Maciej Kot.

- Mało jest tak uniwersalnych zawodników, by dobrze skakali latem i zimą. Kamil na przykład latem jest zwykle słabszy. Dawid dotąd był bardzo dobry latem, a zimą już nie. Nie zakładałem, że teraz zacznie od razu wygrywać w Pucharze Świata. Na to potrzeba czasu. Postępy zrobił duże, wskoczył na podium i to bardzo cieszy. I on, i Stefan Hula wypełnili zadania w stu procentach. Kuba Wolny właściwie też. A po startach Maćka Kota i Piotrka Żyły pozostanie niedosyt.

- Nie obawia się pan, że Piotr może się już nie podnieść?

- Znam go dobrze i wiem, że raz jest bardzo wysoko, a innym razem się gubi i potrzebuje czasu, by się odbudować. Jestem spokojny, w każdej chwili może "zaskoczyć". Jak w styczniu w Willingen, po nieudanym starcie w Zakopanem.

- Czy problemy osobiste mogły mieć wpływ na jego skakanie?

- Jeśli tak jest, to dobrze się kamufluje. Ani trenerzy, ani ja nie zauważyliśmy takiego wpływu. Ale nie jestem w jego głowie. Tylko on sam może to stwierdzić.

- Czy nie jest przesadą powrót kadry do treningu już trzy dni po ostatnim starcie?

- Nie dziwi mnie to. Podobnie było rok temu. Za moich czasów rozpoczynaliśmy przygotowania w maju. Obecny system jest chyba lepszy i bardziej nowoczesny. My nie mieliśmy potem czasu na wakacje. A oni po kolejnych cyklach treningowych mają przerwę na regenerację i mogą wyjeżdżać na wakacje wtedy, gdy inni trenują.

Ukochane polskich skoczków w Planicy [GALERIA]

Najnowsze