Zamieszanie z kontraktem Michala Doleżala znalazło ujście na początku weekendu w Planicy. Po pierwszym z trzech zaplanowanych na Letalnicy konkursów czeski trener oficjalnie poinformował, że nie przedłuży kontraktu z Polskim Związkiem Narciarskim. Rozpętał tym samym burzę, bowiem skoczkowie poczuli się oszukani i porzuceni. Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki nie gryźli się w język przed kamerami i ostro krytykowali działaczy. W dużej mierze obrywał Adam Małysz, który na początku był w Słowenii razem z drużyną, ale po wybuchu afery postanowił wrócić do kraju! Kibice dowiadywali się o brudach szatni, takich jak nie najlepsze relacje "Orła z Wisły" ze Stochem. Jednak dyrektor PZN w dalszym ciągu musiał kontynuować poszukiwania następcy Doleżala, co nie było takie proste. Zwłaszcza wobec otwartego konfliktu, po którym Małysz poczuł się fatalnie.
Małysz przeżył trudne chwile. Był o krok od rezygnacji
Skoczkowie narzekali m.in. na to, że nie rozpoczną przygotowań do kolejnego sezonu zgodnie z harmonogramem narzuconym przez Stefana Horngachera, a następnie Doleżala. Przyzwyczaili się w ostatnich latach do treningów już trzy dni po ostatnim zimowym konkursie, ale wobec zamieszania z trenerem, tym razem otrzymali więcej wolnego. Od dłuższego czasu głównym faworytem do zastąpienia Czecha był Thomas Thurnbichler i potwierdziło się to we wtorek, 5 kwietnia. Oficjalne ogłoszenie nowego szkoleniowca polskich skoczków przyniosło ulgę Małyszowi, który szczerze opowiedział o ostatnim trudnym czasie.
Prawdziwa praca Adama Małysza niesamowicie cię zaskoczy! Ile on się napocił, żeby wykonać zlecenia
W galerii poniżej zobaczysz, jak wyglądała córka Małysza podczas sesji ślubnej!
- Sam byłem załamany, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Przynajmniej jeśli chodzi o nowego trenera. Skoczkowie są teraz na urlopach. Jeszcze nie mieliśmy kontaktu - powiedział czterokrotny medalista olimpijski w rozmowie z portalem WP SportoweFakty. - Jeśli po mnóstwie rozmów, jakie przeprowadziłem, cała sprawa by upadła, na pewno podziękowałbym za współpracę i zrezygnował z tego, co robię. Byłem załamany, bo nie przypuszczałem, że moja praca może być odebrana tak, jak wszyscy słyszeliśmy. Było mi ciężko - dodał po chwili.
Okazuje się, że skoczkowie wręcz zbuntowali się przeciwko dyrektorowi PZN. Legendarny skoczek mocno odczuł ich zachowanie na własnej skórze. - Jestem dyrektorem, sporo spraw zależy ode mnie, otoczenie musi respektować to, co robię. To nie może wyglądać tak, jak w Planicy, że pewni ludzie się ode mnie odwracają i nawet nie mówią cześć. Natomiast liczę na to, że wszystko się ułoży - zakończył 44-latek.