- Skoki na obiekcie MacKenzie Intervale w Lake Placid będą dla większości skoczków wielką zagadką.
- W Lake Placid byłem raz - w 1986 lub 1987 roku. I to jeszcze w czasach kombinacji norweskiej. Na igrzyskach w 1980 roku nie byłem, a jak już byłem później w USA, to w Park City. Za to z Lake Placid już niewiele pamiętam (śmiech).
- Ostatni Puchar Świata w Lake Placid odbył się 1990, we wspomnianym Park City w 2004 r.
- To były czasy, że dużo się latało. Mam na myśli ten okres przedolimpijski w 2001 roku, gdy pierwszy raz byliśmy na Park City. Wtedy były Puchary Świata w USA i Japonii, raz oblecieliśmy świat dookoła w 14 dni i zaliczyliśmy po drodze pięć konkursów. Przystanki w San Francisco, Tokio, a jeszcze Hakuba i powrót do Frankfurtu.
- Czy nie lepiej byłoby w tym sezonie polecieć z Sapporo od razu do USA?
- Na pewno ten temat był omawiany w FIS na tzw. komisji kalendarzowej. Sandro Pertile ma doświadczony zespół i coś musiało stanąć na przeszkodzie, bo ten wariant podróży z Japonii do USA jest logiczny. A w Stanach tak naprawdę największą widownię stanowią Polacy. Pamiętam, że Adam Małysz przyciągał tłumy. Poziom skoków poszedł w górę, więc i popularność dyscypliny też, to i kibice dalej przychodzili. Duża część „Polonii” składa się z ludzi z Podhala, która jeździła na skoki. A wiadomo, że Polacy są wszędzie…
- Rywalizacja Dawida Kubackiego z Halvorem Egnerem Granerudem trwa. Czy Norweg może w końcu złapać większą „zadyszkę”?
- Mi to przypomina sytuację, gdy światek trenerski patrzył bezradnie na wygrane Adama Małysza i nie było na niego rady. Pamiętam taki rodzaj rezygnacji wszystkich. Trzeba czekać Norwegowi przejdzie. Granerud jeszcze w grudniu miał kłopoty techniczne z prawą nartą. W tej chwili jest nakręcony, ma powtarzalność. Forma nigdy nie trwa wiecznie. Może nie będzie popełniał dużych błędów, ale moment słabości przyjdzie, bo do końca sezonu jeszcze prawie dwa miesiące. Mam też zaufanie do trenera Thomasa Thurnbichlera, on też nie jest osamotniony, bo ma wsparcie Marca Nölke, Mathiasa Hafele, Krzysztofa Miętusa, nawet Adam Małysz może doradzić, jak będzie trzeba. To doświadczony zespół i jeśli będzie źle, to na pewno kroki zostaną podjęte.