Krzysztof Biegun kilka lat temu wywołał niemałą sensację w Pucharze Świata. Dokładnie 24 listopada 2013 roku 19-letni wówczas zawodnik wygrał zawody PŚ w Klingenthal i został liderem klasyfikacji generalnej. Sukces ten był równie niespodziewany, co krótkotrwały – Biegun już nigdy więcej nie stanął na podium Pucharu Świata. Pięć lat później, będąc wciąż młodym, bo 24-letnim skoczkiem, postanowił zakończyć karierę zawodniczą i został trenerem. W tej roli, spełnia się do dzisiaj, często również występuje w telewizji jako ekspert Eurosportu. W obszernej rozmowie z Łukaszem Jachimiakiem ze Sport.pl Biegun zdradził wiele zakulisowych historii. W jednej z nich przyznał wprost, że swego czasu „trzeba było użyć trochę siły” aby „upilnować” jednego z prowadzonych przez niego juniorów.
Istotne informacje o stanie zdrowia Murańki. Lekarz się wygadał. Są złe wiadomości
Krzysztof Biegun wyjawił, że używał siły wobec Jana Habdasa
O Janie Habdasie stało się głośno po zakończeniu letnich mistrzostw Polski, w których niespełna 18-letni zawodnik zajął wysokie, 6. miejsce, wyprzedzając m.in. Kamila Stocha, Macieja Kota czy Stefana Hulę. Wielu fanów ma nadzieję, że już niedługo dołączy on do seniorskiej kadry i będzie rozwijał się na tyle dobrze, aby godnie reprezentować Polskę również w Pucharze Świata. Ciekawą historię przedstawił Krzysztof Biegun, który obecnie pracuje z juniorami w polskiej kadrze.
Jan Habdas - młoda nadzieja polskich skoków narciarskich. Zaczął skakać, bo był za chudy
27-latek w rozmowie ze Sport.pl wspomniał, że sam był niezwykle trudnym podopiecznym i stwierdził, że mogłoby dojść do rękoczynów, gdyby sam prowadził takiego zawodnika jak on. Po chwili wyjawił, że coś takiego już miało miejsce! – Już biłem – odpowiedział Biegun na pytanie Łukasza Jachimiaka, czy juniorzy mogą być spokojni o pracę z nim. Dziennikarz dopytywał byłego skoczka, czy dobrze go zrozumiał, a ten nie wycofał się ze swoich słów. – Biłem Habdasa. (…) Do dziś się z tego śmiejemy. Przecież jak on miał 15 lat, to jego się nie dało normalnie upilnować. Tyle energii w nim było, że masakra. Czasem trzeba było użyć trochę siły, trzeba było go lekko przydusić – stwierdził wprost Krzysztof Biegun.