Daniel Andre Tande

i

Autor: Twitter

Daniel Andre Tande był REANIMOWANY, jest w śpiączce. Dramatyczne informacje o stanie zdrowia skoczka [WIDEO]

2021-03-25 18:23

Wciąż napływają nowe informacje na temat zdrowia Daniela Andre Tande. Norweg po koszmarnie wyglądającym wypadku na skoczni w Planicy został przetransportowany do szpitala za pomocą śmigłowca. Fani z niecierpliwością czekają na jakiekolwiek wieści o jego stanie. Niestety, te które przekazuje Clas Brathen, dyrektor norweskiej kadry, nie są najlepsze. Tande z uwagi na odniesione obrażenia musiał zostać wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej.

Jeszcze zanim na dobre rozpoczęły się zawody w Planicy, to już doszło do niezwykle dramatycznego wypadku. Na sesji treningowej przed czwartkowymi zawodami na Letalnicy Daniel Andre Tande stracił kontrolę w locie i z dużą siłą upadł na zeskok, a sam wypadek wyglądał dramatycznie. Później dowiedzieliśmy się, że medycy musieli podawać zawodnikowi tlen, co już świadczy o tym, jak było z nim źle.

Poznaliśmy powód groźnego upadku Daniela Andre Tandego? Wstrząsające szczegóły

Aby jak najszybciej przetransportować Tandego do szpitala, zdecydowano się na transport lotniczy – Do Lubljany Norweg został zabrany helikopterem. Wszystko to sprawiało, że fani zaczęli drżeć nie tylko o zdrowie, ale nawet o życie popularnego skoczka. Teraz docierają do nas kolejne informacje i choć część z nich jest dość optymistyczna, to inne brzmią niezwykle dramatycznie.

Zobacz, jak wyglądał dramatyczny upadek Daniela Andre Tande. Zdjęcia i wideo w galerii poniżej:

Kobayashi zmiażdżył rywali! Polacy wyraźnie lepiej w drugiej serii, ale nie mieli szans walczyć o podium

Wiadomo już, że Daniel Andre Tande musiał być reanimowany przez służby medyczne. Później pojawiła się dobra informacja, że oddycha on samodzielnie. Więcej optymizmu w serca fanów wlał Clas Brathen, dyrektor norweskiej kadry, który poinformował, że urazy Tandego nie zagrażają życiu. Trudno jednak zachować spokój, gdyż norweski skoczek został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Okazało się także, że ma on złamany obojczyk. - Clas Brathen, dyrektor norweskiej kadry: urazy nie zagrażają życiu. Ma złamany obojczyk. Informacje są obiecujące, ale na razie Daniel Andre Tande poddany śpiączce farmakologicznej – podaje dziennikarz TVP Sport, Mateusz Leleń.

"Super Express", 23.12.1999

Tytuł: Połamany i znów skaczeAutor: DARIUSZ CHRABAŁOWSKI, Zakopane Super Express

Boczny podmuch porywistego wiatru przerwał jego lot na nartach. Poderwał mu lewą nartę, po czym Rosjanin WALERY KOBIELEW przekoziołkował w powietrzu i spadł głową w dół, uderzając o zeskok plecami. Wyglądało to strasznie, ten obraz pokazywały wszystkie telewizje świata. To było w marcu na mamuciej skoczni w Planicy.

Przez tydzień był nieprzytomny. Ale żyje i znów skacze na nartach. Kobielew startował właśnie w Pucharze Świata w Zakopanem. Nie przebrnął przez kwalifikacje żadnego z dwóch konkursów, tak jak nie udało mu się to jeszcze ani razu tej zimy.

- Mam wielkie pragnienie skakania - wyznał Walery Kobielew w rozmowie z "Super Expressem" w Zakopanem. - Technika pomału mi wraca, w niektórych elementach jest nawet lepiej. Tylko fizycznie jeszcze nie jest tak, jak być powinno, bo przez 8 miesięcy niczego nie robiłem. Przy zmianie pogody boli mnie głowa, a z rzadka odczuwam też bóle szyi.

Chwilę przed tragicznym upadkiem w Planicy pobił rekord Rosji, skacząc na odległość 188 metrów. A potem pokonał go wiatr. Narciarz doznał wstrząsu mózgu, bowiem kask rozleciał się. Złamał piąty kręg piersiowy oraz nadwerężył drugi i trzeci z szyjnych kręgów. Groził mu paraliż, ale Kobielew miał szczęście. Obyło się nawet bez operacji.

Przytomność odzyskał w szpitalu w Słowenii. Potem przez miesiąc leczył się w Moskwie, a przez kolejne dwa miesiące poddawał się rehabilitacji w Kałudze, gdzie mieszka (ok. 180 km od Moskwy). Na tę rehabilitację Martin Schmitt i jego koledzy z reprezentacji Niemiec przekazali mu swoją nagrodę (10 tys. marek) za złoty medal drużynowo w MŚ w Ramsau. Schmitt dodał jeszcze pewną sumę od siebie. Pieniądze otrzymał też Rosjanin od ekip Austrii i Francji. Federacja rosyjska dorzuciła 800 dolarów.

- Gdyby nie to, pewnie byłoby już po mnie - wyznał skoczek-ozdrowieniec. - Nikt nie wierzył, że zacznę znowu skakać. Żona też była przeciwna, bała się o mnie i próbowała zatrzymać mnie w domu. Natomiast 2-letnia córeczka Sonia jeszcze nie bardzo rozumie, czym się zajmuję.

"SE": - Kiedy oddał pan pierwszy skok po przerwie?

- Dopiero w listopadzie, w Finlandii, krótko przed pierwszym Pucharem Świata. Jadąc tam, jeszcze nie wierzyłem, że będę skakał. Na rozbiegu czułem się, jakbym startował pierwszy raz. Przed wypadkiem nie bałem się skakania, teraz strach się pojawił. To był mój pierwszy poważny upadek, chociaż skaczę od 17 lat.

- Odważy się pan wystartować w mistrzostwach świata w lotach na "mamucie" w Norwegii?

- Tam na pewno nie pojadę. Nie z braku odwagi. Po prostu jest za wcześnie. Mój główny cel tej zimy to uzyskać dobrą formę i i złapać się w czołowej dwudziestce.

- Wszystko stopniowo - powiedział trener reprezentacji, Siergiej Zubkow. - Przed sezonem Walerij oddał ok. 70 skoków, a powinien 600 do 700. Nie trzeba się spieszyć. Jest coraz lepiej.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze