"Super Express" - Nie ma pan obaw, że historia może się powtórzyć?
Dawid Kubacki: - Minęło trochę czasu, jestem teraz mądrzejszy, bardziej dojrzały i odporny. Wtedy nie docierało do mnie, że nakładam na siebie zbyt wielką presję. Dopiero zaczynałem pracę z psychologiem. Ale czuję, że zwyżka formy, którą mam teraz, utrzymuje się i że pozwoli mi walczyć o podium zimą. A teraz dam z siebie wszystko, by wygrać cykl Grand Prix. O przygotowanie mentalne jestem spokojny.
Aleksiej Spiridonow ARESZTOWANY! Rosjanin trafił "na dołek"
- Skąd się bierze ten skok formy?
- Główna przyczyna to rekordowo wczesne przygotowania. Dzięki temu na skoczni pozostały w pamięci mięśni nawyki ruchowe z zimy i nie trzeba ich było na nowo odtwarzać. A i trening na siłowni dał mnie i Maćkowi Kotowi szybsze efekty niż na przykład Kamilowi Stochowi. Mam więcej siły w nogach. I widzę, że moje skoki są na wyższym poziomie niż dwa lata temu.
- Jak daleka jest dyspozycja od tej, którą chciałby pan prezentować w sezonie olimpijskim?
- W głównych elementach rezerwy jest już niedużo. Natomiast w detalach wiele jeszcze do zrobienia, choćby w lądowaniu czy ułożeniu ciała w locie. Niemniej latam coraz bliżej środka zeskoku, a dotąd często znosiło mnie w prawo.
- A może pomaga w tym także marynowana papryka?
- Wszyscy w kadrze jedliśmy ją minionej zimy, ale teraz stosujemy tylko profilaktycznie, jako uzupełnienie suplementacji (śmiech). Kto wie, może przed zimą pojawi się nowy produkt spożywczy...
- Śniła się już panu olimpiada w Pjongczangu?
- Nie. Każdy z nas ma ją w głowie i ja też nie uciekam od tego tematu, ale skupiam się na treningach i na bieżących startach.