Fanchini źle czuła się już latem. Lekarze nie znali genezy dolegliwości 32-letniej wicemistrzyni świata z 2005 roku. Nowotwór wykryli dopiero teraz, cztery tygodnie przed rozpoczęciem igrzysk w Pjongczang. Włoszka miała sporo szczęścia. Choroba jest we wczesnym stadium i może być leczona. - To nowe wyzwanie dla mnie. Muszę wygrać, bo chcę wrócić do sportu. Będę więc chodziła na siłownię - stwierdziła Fanchini.
Włoszka jest jednak załamana. Choroba przekreśliła jej plany i marzenia. W Soczi, w 2014 roku, w zjeździe zajęła 12. miejsce. - Moim zamiarem jest znowu jeździć na nartach w przyszłym sezonie i robić to, aż wszystko będzie dobrze - stwierdziła narciarka.
Szczęście w nieszczęściu. Przekreślone marzenia, dzięki którym lekarze uratowali jej być może życie.