Ten sarkazm trenera łatwo zrozumieć. Okazuje się jednak, że nie tylko leki przeciw astmie pomagały Marit Bjoergen pokonaniu Polki. Porządne wsparcie dostała też do Marianny Longi.
- One musiały być umówione - mówią francuscy dziennikarze, którzy stali na trasie akurat na tym odcinku - w pewnym momencie Longa zwolniła i czekała na Bjoergen. Potem najpierw ja prowadziła w silnym tempie, a potem dała się wyprzedzić i z kolei ona korzystała z prowadzenia Norweżki. Takie "zespołowe" bieganie jest dozwolone tylko jeśli sędziowie nie reagują, ale w Oslo nikt przecież nie będzie pouczał "królowej nart Marit".
Norweskie media z dużym szacunkiem mówia o Kowalczyk.
- Ta dziewczyna przegrywa ze swoją największą rywalką i przyjmuje swoje porażki z dużą klasą. Należy ją podziwiać - pisze dziennik "Dagsavisen" - Ale też niewątpliwie te przegrane tylko zaostrzają w Kowalczyk chęć wygranej na 30 km.