- Musiałam odmówić wszystkim propozycjom występów, jakie dostałam. Nie powiem, o jakie programy chodziło, ale było ich dużo - powiedziała mistrzyni olimpijska "Super Expressowi" tuż przed odlotem. - Nie wiem nawet, który byłby najbliższy moim upodobaniom, bo nie zastanawiałam się nad tym. Może kiedyś. Obecnie po prostu zajmuję się sportem.
Nie dostanie ani rubla
Dla Justyny sezon wcale się jeszcze nie skończył. Na Kamczatce będzie się poddawała leczeniu, ale będzie też trenować i zapewne raz wystartuje.
Przeczytaj koniecznie: Adam Małysz, Justyna Kowalczyk i ich mistrzowskie zarobki
- Od rana do wczesnego popołudnia mam zabiegi sanatoryjne, a od 16 biegam na nartkach. Zaś w najbliższą niedzielę planuję start w Pucharze Rosji na dystansie 60 kilometrów w mieście Pietropawłowsk Kamczacki - wyjawia najlepsza polska narciarka. - Zastrzegam, że w tych zawodach się nie zarabia. Jest jak w mistrzostwach Polski: medal i dyplom. Wystartuję, bo lubię biegać na nartach, a start też może przydać się z powodów szkoleniowych.
Lepiej nie kusić losu
Kilka dni później na Kamczatce odbędzie się jeszcze inny 60-kilometrowy maraton, na trasie ekstremalnej, pełnej stromizn, przypominającej nieco górską wspinaczkę.
- Rok temu uznałam, że nigdy więcej, bo zbyt wielkie jest ryzyko kontuzji. Ale... jestem fighterem i nie wiadomo, czy wytrzymałabym w postanowieniu. Więc lepiej nie kusić losu i w dniu zawodów przylecę do kraju - uśmiecha się narciarka.
Wróci do domu na święta, a potem będzie miała nieco urlopu, zanim wyjedzie na pierwsze zgrupowanie przed kolejnym sezonem.
- Jakąś chwilę dla siebie pewnie znajdę - mówi nieco zagadkowo. - Ale nie podam publicznie terminu pierwszego zgrupowania, bo wtedy chwili tej nie zdołałabym wykorzystać. Nie dano by mi spokoju.