- Jesteś zadowolony z tego konkursu?
- Bardzo. Poziom skoków był bardzo dobry, to przede wszystkim. Ale też było coś, czego mi ostatnio brakowało, czyli taka radość tuż po oddaniu skoku. Świadomość, że zrobiłem wszystko, co mogłem. Było też duże poczucie przyjemności z tego, co robię.
- Po drugim skoku też była radość?
- Pewnie, że tak! Dawno się tak nie cieszyłem, nie wiedziałem, co mam robić z rękami. Chciałem sobie przyklasnąć, ale nie za bardzo mi wyszło.
- Dwa stabilne, dobre skoki to taka normalność?
- To już mam od jakiegoś czasu. Brakowało mi tylko potwierdzeń jeśli chodzi o miejsca. W sobotę było naprawdę bardzo dobrze, miałem informację zwrotną w postaci odległości. To się wszystko przełożyło na dobre samopoczucie. Z dobrym nastawieniem będę starał się skakać w niedzielę.
- Można wymagać więcej od drużyny?
- Nie zawsze jest tak, jakby się chciało. Nie chcę nikogo ani chwalić, ani tym bardziej ganić, czy mówić o kimś źle. Każdy z nas zrobił co mógł, nie robił nic na złość drugiemu. Uważam, ze tę drużynę stać na więcej. Przyszłość może być dla nas naprawdę bardzo dobra.
- Rekord skoczni Japończyka robi na tobie wrażenie?
- No robi. Skubaniec, co mu na to poradzę (śmiech).