W piątek podczas PŚ w Planicy Stefan Kraft znowu nie miał sobie równych. Austriak, lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, oddał dwa genialne skoki i zmiażdżył konkurencję. Drugiego Andreasa Wellingera wyprzedził o prawie dziesięć punktów. Podium uzupełnił Markus Eisenbichler. Kamil Stoch, który chciał za wszelką cenę ukończyć zawody przed Kraftem, uplasował się na piątej lokacie i dał się jeszcze wyprzedzić Noriakiemu Kasaiemu z Japonii.
W tym momencie, przed ostatnimi zawodami indywidualnymi w sezonie, skoczek z Zębu traci do lidera PŚ osiemdziesiąt sześć punktów. Oznacza to, że w niedzielę dwukrotny mistrz olimpijski z Soczi musi wygrać i liczyć na potknięcie rywala. Jeśli Kraft zająłby siedemnaste lub niższe miejsce, to przy komplecie punktów Stocha Kryształowa Kula wróci z naszym reprezentantem do Polski.
W taki scenariusz nie wierzy już właściwie nikt. Nawet sam Kamil Stoch. - Można powiedzieć, że już jest pozamiatane. Oczywiście będę się starał latać jak najdalej, będę walczył - powiedział po piątkowym konkursie. W zaistniałej sytuacji Polak znalazł jednak również pozytyw. - Ale uważam, że ta przewaga Krafta to dla mnie dobra sytuacja, ponieważ zejdzie ze mnie presja, będę się mógł bardziej cieszyć tym, co robię - stwierdził w rozmowie ze sport.pl.