„Super Express”: - Czy czas naznaczony pandemią pozwolił się solidnie przygotować do zimy?
Kamil Stoch: - Czuję się bardzo dobrze przygotowany pod kątem wykonanej pracy. Niczego mi nie brakowało. Wiosną mieliśmy okres pracy w domu. Ale potem skocznie i inne obiekty nie były zamknięte. Oddałem chyba więcej skoków na igelicie niż w poprzednich latach. A to co dla mnie liczy się najbardziej czyli liczba dobrych skoków okazało się jedną z większych w ostatnich latach. Mogłem też wykonać więcej treningu motorycznego, bo w tym roku jakoś nie gubiła się zanadto przy tym technika skoku.
- Już rok temu wraz z trenerem Doleżalem podjęliście próbę zmiany pana pozycji przy dojeździe do progu…
- Bo z nią wiąże się prędkość w chwili odbicia. Minionej zimy ta praca dała częściowe efekty. Nad prędkością przychodzi mi pracować przez całą karierę. Bywa, że pozycja staje się idealna na miesiąc czy dwa, a potem znów muszę jej szukać. Jak dotąd zwykle odstawałem prędkością od rywali, ale tak nie musi być zawsze. A tak w ogóle to cieszę się, że jest coś, nad czym jeszcze trzeba pracować, dzięki czemu mogę się rozwijać.
- W wieku 33 lat pracuje się ciężej niż wcześniej?
- Starszy organizm potrzebuje więcej wysiłku i mobilizacji na treningu niż młodszy. A mimo tego pracuje mi się... nawet łatwiej. Bo mając doświadczenie łatwiej mi zaakceptować na przykład reakcje organizmu na cięższy trening. Wiem też, jak zachować się w trudnych sytuacjach, poczekać aż minie zły moment. Ale jestem też dużym szczęściarzem, bo unikam poważniejszych kontuzji.
- Chciałby pan wytrwać przy sporcie tak długo jak Noriaki Kasai czy Simon Ammann?
- Chciałbym na skoczni dociągnąć do końca (śmiech). Nie określam, co to znaczy. Gdy byłem młodszy zastanawiałem się, w jakim wieku należałoby skończyć ze sportem i po jakich osiągnięciach. Teraz nie stawiam sobie żadnych barier. Jeśli poczuję, że chciałbym zająć się czymś innym, to tak zrobię.
- Co będzie dla pana najważniejsze nadchodzącym sezonie?
- Najważniejsze będą same możliwości startów. Mam nadzieję, że zawody będą się odbywały, że ich organizatorzy i federacja FIS podejmą wyzwanie, a my będziemy mogli pokazać nasze możliwości. Pierwsza wielka impreza to MŚ w lotach, w grudniu. Wcale nie za wcześnie. Doświadczenie do skakania czy na skoczni K120 czy na „mamucie” zbiera się latami. To idealna sytuacja, że dwukrotnie w ciągu zimy będę mógł polatać na Velikance!