Trzęsienie ziemi w polskich skokach narciarskich. Stoeckl odchodzi, mocno uderzył w Małysza
Przyjście Alexandra Stoeckla do Polskiego Związku Narciarskiego odbiło się szerokim echem w świecie skoków narciarskich. Przez ponad 10 lat Austriak prowadził norweską kadrę skoczków narciarskich i jego podopieczni sięgali po najwyższe laury w tej dyscyplinie. W ostatnim czasie jednak między trenerem a skoczkami doszło do napięć, które sprawiły, że po wieloletniej współpracy nastąpił koniec. Sprowadzenie tego wybitnego trenera do Polski w roli dyrektora sportowego miało być kolejną cegiełką dołożoną przez PZN w odbudowę polskiej potęgi w skokach narciarskich. Mało kto spodziewał się, że koniec tej współpracy nastąpi tak szybko i to w niezwykle nieprzyjemnych okolicznościach.
Całkiem niedawno Adam Małysz na antenie TVP Sport zarzucił Stoecklowi zbyt dużą bierność w walce o interesy polskich zawodników. – Chcieliśmy, żeby Alexander Stoeckl był przywódcą całych skoków. Ale czujemy, że trochę za bardzo stał się teamem. Brakuje trochę dystansu. Widzieliśmy, jak Słoweńcy potrafili walczyć o swoje na lotach i w Willingen po dyskwalifikacji Timiego Zajca. A u nas Alexa nie widać, a po to Thomas Thurnbichler go chciał, aby walczył o nasz team – powiedział Adam Małysz. W rozmowie z portalem WP SportoweFakty Stoeckl nie chciał rozdmuchiwać sprawy i zapowiedział, że nie będzie jej komentował, zanim nie porozmawia z prezesem PZN.
Adam Małysz bezwzględny dla Kamila Stocha przed mistrzostwami świata. Nie pozostawia mu wyboru
Sprawy nie udało się jednak rozwiązać polubownie. W piątek, 14 lutego, Stoeckl zrezygnował z pełnionej przez siebie funkcji w PZN i wysłał do mediów oświadczenie, w którym bardzo ostro krytykuje sposób komunikacji z Adamem Małyszem, któremu zarzuca m.in. brak odpowiedzi na jego próby kontaktu w sprawie wspomnianego już wywiadu prezesa PZN w TVP Sport. – Zdarzyło mi się być świadkiem wewnętrznych spraw, o których informowano media bez wcześniejszego powiadomienia osób zaangażowanych. Ostatnim incydentem był wywiad na żywo dla TVP, w którym prezes powiedział, że nie jest zadowolony z mojej pracy. Nie przypominam sobie, żeby dzielił się ze mną tą informacją – zaczął Austriak.
– Dwa tygodnie temu mieliśmy godzinne spotkanie związkowe, na którym nie poruszył ani słowem tych tematów. Próbowałem się z nim skontaktować po wywiadzie telewizyjnym, wysyłając kilka wiadomości tekstowych różnymi kanałami, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Postanowiłem więc wysłać e-mail, żeby zwrócić jego uwagę. Następnego dnia udzielił kolejnego wywiadu na żywo, w którym wspomniał fragmenty tego, co napisałem, i stwierdził, że w przeszłości dawał do zrozumienia, że miał wobec mnie pewne obawy. Nigdy nie wspomniał ani słowem o moim braku ofensywności, jeśli chodzi o dyskwalifikacje, ani o tym, że jestem zbyt blisko związany z drużyną i innych tematach. Doceniam opinię, ponieważ dzięki niej mogę dostosować swoją pracę lub omówić swój punkt widzenia, ale musi to nastąpić twarzą w twarz – dodaje były już dyrektor sportowy PZN.
– W czasie mojej krótkiej kariery dyrektora sportowego byłem świadkiem niezwykle wysokiej motywacji, etyki pracy i wytrwałości w dążeniu do służenia szczytnemu celowi. Trenerzy, pracownicy i personel biurowy wykazują się ogromnym zaangażowaniem w dokonywaniu pozytywnych zmian. Chciałbym podziękować wszystkim tym osobom za ich wkład i życzyć im wszystkiego najlepszego na przyszłość. Jesteście niesamowici. Powiedziawszy to, dochodzę do wniosku, że nie mam zamiaru dalej się angażować. Jest zbyt wiele rzeczy, które są sprzeczne z moimi osobistymi wartościami i przekonaniami. Rezygnuję ze stanowiska dyrektora sportowego skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. To moje ostateczne oświadczenie w tej sprawie, więc proszę nie tracić czasu na kontakt ze mną – zakończył Stoeckl.