Adam Małysz za sprawą kariery skoczka narciarskiego przyzwyczajony jest to wytężonej pracy i napiętego kalendarza. Legenda polskiego sportu postanowiła zostać przy swojej ukochanej dyscyplinie i od kilku lat pracuje w PZN. Najpierw jako dyrektor do spraw skoków narciarskich i kombinacji norweskiej, a obecnie wszedł "półkę" wyżej i zarządza całym związkiem z fotela prezesa. Małysz nie siedzi jednak tylko za biurkiem, ale działa aktywnie i często udaje się na spotkania, a także towarzyszy skoczkom podczas zawodów. To wszystko kosztuje mnóstwo czasu i sił.
Małysz usłyszał ważną rzecz od lekarzy
Jak przyznał w programie "Dzień Dobry TVN", wolnych chwil w roku ma niewiele. - Jest to zupełnie inna rola niż zawodnika. Powiem szczerze, że zawodnik dopiero zastanawia się nad tym, jak skończy karierę i idzie do innej zupełnie funkcji, że faktycznie ten zawodnik miał fajnie, bo wszyscy na niego pracowali, mógł robić to, co kocha, cały czas być sprawny fizycznie - przyznał legendarny skoczek. Małysz przyznał się również do tego, że nie ma czasu na ćwiczenia, a od lekarzy wprost usłyszał, że nagłe odstawienie sportu nie jest dobrym rozwiązaniem.
- Lekarze mi to nawet powtarzają. Nie można tak robić, że nagle odcina się całkowicie sport, jeśli całe życie się to robiło - przyznał prezes Polskiego Związku Narciarskiego. Dodał jednocześnie, że ma problem na znalezienie miejsca na regularne ćwiczenia. - Ja nie mam po prostu na to czasu, Bardzo często przychodzę z biura bardzo późno i na nic nie ma czasu. Spotkanie za spotkaniem - wyjawił Małysz.