Stefan Horngacher w swoim pierwszym sezonie doprowadził Kota do wielkich sukcesów. Wówczas skoczek z Limanowej wdarł się do światowej czołówki i wygrał nawet dwa konkursy Pucharu Świata – w tym próbę przedolimpijską w Pjongczangu. Sezon 2016/17 zakończył na piątym miejscu w klasyfikacji generalnej PŚ, czwartym miejscu w Turnieju Czterech Skoczni i piątym oraz szóstym miejscu na mistrzostwach świata w Lahti. Był kluczowym punktem drużyny, która wywalczyła historyczny złoty medal. Wydawało się, że na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu powalczy o najwyższe lokaty, jednak nie nawiązał do mistrzowskiej formy. Mimo wszystko sezon 2017/18 nie był w jego wykonaniu tragiczny, zdobył 261 punktów PŚ i zajął w nim 21. miejsce. W Korei Południowej był częścią zespołu, który wywalczył brązowy medal, a indywidualnie dwukrotnie był 19. i wygrał rywalizację o miejsce w składzie z Piotrem Żyłą. Kibice liczyli na to, że po nieco słabszym sezonie Kot wróci do najwyższej dyspozycji, ale to nie wydarzyło się przez następne 4 lata.
Mocne zarzuty pod adresem Stefana Horngachera! Polski skoczek ujawnił prawdę, dobitna ocena
Żoną Macieja Kota jest piękna Agnieszka, która - także dzięki skoczkowi - cieszy się dużą popularnością:
Maciej Kot zakończy karierę?
W ostatnim sezonie pod wodzą Horngachera Kot stracił miejsce w składzie, bowiem zdobył zaledwie 25 punktów PŚ. Wydawało się, że przyjście Michala Doleżala może mu pomóc, ale to także nie pomogło. Eksperci głośno dyskutowali o błędach, jakie popełniał skoczek, a najbardziej w oczy rzucał się charakterystyczny skręt po wyjściu z progu. Pod wodzą Czecha młodszy z braci Kotów zdobył kolejno 40 i 17 pkt w elicie. Po ostatnim sezonie 30-latek był bliski wyrzucenia z kadry, ale ostatecznie załapał się do składu Kadry A. W wyeliminowaniu błędów pomagał mu brat, Jakub, a Maciej stracił sponsorów. Szansą na odbudowę miał być obecny sezon i wyjazd na igrzyska w Pekinie, ale wiadomo już, że ten plan się nie powiódł. Nic dziwnego, że skoczek mocno to przeżył i zaczął rozważać zakończenie kariery.
- Ten temat zaprząta mi głowę i nie są to pozytywne myśli. Raczej stresujące. W tej chwili nie wiem, co będzie. Dotąd miałem w głowie plan związany z igrzyskami. Teraz przyjdzie czas na rachunek sumienia. Zawsze chciałem, żeby ta decyzja była podjęta w zgodzie ze sobą i bez wpływu zewnętrznych czynników. Tylko ostatni rok sporo namieszał i wygląda na to, że jednak będą miały istotne znaczenie – przyznał szczerze w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”. Kot zaczyna odczuwać brak sponsora, ale także ulatuje z niego motywacja.
- Po tak długim czasie bycia zawodnikiem, przychodzi moment, kiedy człowiek ma dość. Tylko tak całkiem nie da się uwolnić. Trener, działacz czy ekspert... Pewnie do końca życia będą związany ze skokami. Na razie jestem jednak skoczkiem – zakończył 30-latek.