Polakowi, choć głośno tego nie powie, marzy się ostatnie wielkie indywidualne złoto do kolekcji. W karierze nie triumfował tylko w lotach, wszystkie inne części wielkiego szlema skoków ma już w dorobku. Stoch wrócił do formy po niewielkim kryzysie przed tygodniem Kulm. Jest w stanie walczyć o pierwsze miejsce, ale przeciwników ma z najwyższej półki – Tande i Richard Freitag są na razie wyżej od skoczka z Zębu.
W kwalifikacjach błysnął Polak, skacząc aż 232 m. Prowadził jednak krótko, bo za chwilę Tande wyprzedził go skokiem na 238,5 m, bijąc rekord skoczni o pół metra. Polakowi, który miał minimalnie lepsze oceny sędziów, sprzyjał nieco bardziej wiatr, na czym stracił ok 5 pkt. Sven Hannawald, były świetny skoczek, a dziś komentator Eurosportu, powiedział potem „Super Expressowi”: - Myślałem, że po skoku Kamila jest „pozamiatane”, a potem Tande załatwił wszystkich. Do tego włączył się Richard Freitag, który z dnia na dzień powinien skakać coraz lepiej. Ale będą emocje!
Po konkursie Niemiec wskoczył między Norwega i Polaka. Tande prowadzi z Freitagiem różnicą 10,7 pkt, a nad Stochem ma 17,8 pkt przewagi. Dużo czy mało? Prawidłowa odpowiedź: i dużo, i mało... W lotach rozgrywa się cztery serie i fachowcy zgodnie twierdzą, że przewaga Tandego, chociaż spora (w przeliczeniu na odległość to 14,8 m), jest do odrobienia na mamutach.
- Niewielki błąd i można stracić wiele metrów – mówi Adam Małysz, który jednak jest pod wrażeniem Tandego: - To, że w trudnych warunkach i z niższej belki potrafi odlecieć i radzi sobie w taki sposób, jest imponujące.
- Odkąd pamiętam, Tande dobrze sobie radził na mamutach, to kwestia jego techniki skakania - – dodaje Dawid Kubacki. - Nie traci tego czegoś, co pozwala mu odlatywać na wielkich skoczniach. Ja bym już jednak nie wskazywał faworyta. To mamucie skocznie, są różne warunki, jednym skokiem można dużo zyskać i sporo stracić, walka jest otwarta. Dlatego uważam, że różnica między Kamilem a Danielem jest mała.
Marek Żochowski, Oberstdorf