Kamil Stoch od początku zmagań w Planicy prezentował naprawdę wysoką formę. Czy to w treningach, czy w kwalifikacjach latał naprawdę daleko i można było mieć uzasadnioną nadzieję, że już w pierwszym dniu konkursu indywidualnego znów zobaczymy jego doskonałą próbę. Niestety znów coś mocno poszło nie tak przy pierwszym skoku. Nie było tego błysku i od wyjścia z progu widać było, że Stoch leci bardzo nisko nad zeskokiem. W dodatku nie miał korzystnych warunków.
MŚ w lotach: KAPITALNA dyspozycja Polaków. Geiger liderem po pierwszym dniu, PECH Stocha
I tak skończyło się całkiem nieźle, bo przy zawodniku z mniejszym doświadczeniem, skok byłby kompletnie nieudany. Stoch osiągnął 213 metrów, jednak było to zdecydowanie mniej niż jego najlepsi rywale. Na szczęście część strat udało mu się odrobić już w drugiej serii, kiedy to poszybował na odległość 229 metrów. Do liderów nadal traci jednak sporo.
Piotr Żyła pokazał jak mieszka. Nikt nie spodziewał się takiego luksusu, co za DOBROBYT!
Po zawodach Stoch został przepytany przez dziennikarza Eurosportu o błędy przy pierwszym podejściu. Skoczek nie zamierzał się nad sobą litować. - Mówiąc szczerze przespałem ten pierwszy skok. Nie zareagowałem tak, jak trzeba było. W drugiej serii było trzeba już skoczyć normalnie. Zawody nadal trwają i wszystko może się wydarzyć - zaczął Stoch.
- Znowu pojawiły się błędy. Przede wszystkim nie upilnowałem swojej pozycji najazdowej przez co tracę dużo na progu. Moja pozycja jest wtedy wycofana... Dużo byłoby tłumaczenia z tym wszystkim. W każdym razie tam są największe problemy. Jeśli zawalę pozycję najazdową, to później wszystko sypie się jak domino - podsumował mistrz olimpijski.