Puchar Świata w tym sezonie przynosi wiele emocji dla fanów skoków narciarskich. Wiele powodów do radości mają m.in. polscy kibice, ponieważ Dawid Kubacki od początku sezonu pozostaje liderem klasyfikacji generalnej, choć w Turnieju Czterech skoczni musiał ulec Halvorowi Egnerowi Granerudowi z Norwegii. O ile wiele radości przynoszą nam skoki naszych skoczków, to dużo gorzej zdecydowanie wygląda to w przypadku polskich skoczkiń. PZN wciąż szuka sposobu na to, aby Polki były w stanie choćby zbliżyć się do czołówki. Okazuje się, że jedna z decyzji względem zawodniczek nie przypadła byłemu... niemieckiemu skoczkowi, Frankowi Loefflerowi, który udzielił wywiadu portalowi Sport.pl.
Były niemiecki skoczek mocno krytykuje PZN!
Loeffler sam wielkich sukcesów nie odnosił, ale miał wpływ na to, by odwrócić trend zmuszania skoczków do chorobliwej wręcz utraty wagi, aby polepszyć swoje możliwości. – Gdy zaczęto mi wmawiać, że to jedyna słuszna droga, sugerować schudnięcie z 72 do 68 kilogramów, podjąłem ważną decyzję. Miałem wybór: ryzykować zrujnowaniem zdrowia i psychiki albo zmienić cały, chory system i doprowadzić do tego, że skoczkowie przybiorą na wadze. To była walka z własnym sumieniem i pytanie: czy nie chcę być przykładem dla kolejnych pokoleń, czy nie chcę tego zmienić? I się postawiłem. Myślę, że swoim działaniem położyłem fundament pod to, z czego korzystały następne generacje skoczków na całym świecie – powiedział były niemiecki skoczek w rozmowie z Jakubem Balcerskim.
Zawodnik, który niegdyś dzielił pokój z legendarnym Martinem Schmittem, teraz bardzo ostro zareagował na to, co usłyszał o zasadach wprowadzonych przez PZN dla polskich skoczkiń, które muszą zmieścić się w limicie BMI na poziomie 21, żeby móc startować i otrzymywać finansowanie. – Naprawdę? To dla mnie szok, że w Polsce wywiera się na zawodniczkach presję tym limitem. Zwłaszcza że wprowadzany był w kontekście odwrotnych problemów, czyli przekraczania dolnej granicy - 17. Ze swoich czasów nie pamiętam rozmów o górnej. To wręcz perfidne. I jeśli są trenerzy, którzy uważają, że do treningów konieczne jest przestrzeganie tego limitu bez wyjątków, to mają bardzo restrykcyjne, ostre podejście. Nie podoba mi się to, nigdy nie byłem zwolennikiem takich metod – nie gryzł się w język Frank Loeffler.