Tekieli wspinał się na Jungfrau w środę, ale dopiero w czwartek potwierdzono jego śmierć. To wtedy ratownicy odkryli lawinisko, w którym odnaleziono ciało polskiego alpinisty. Wcześniej w akcję ratunkową na prośbę Justyny Kowalczyk zaangażowali się m.in. polscy narciarze wysokogórscy - Andrzej Bargiel i Janusz Gołąb. To wybitna biegaczka narciarska i żona Tekielego zaalarmowała służby w związku z przedłużającym się powrotem męża oraz brakiem kontaktu. 40-latka wraz z niespełna dwuletnim synem Hugo wspierała ukochanego w ambitnej misji zdobycia wszystkich alpejskich czterotysięczników, ale po środowym wejściu straciła z nim kontakt. Jak się później okazało, doszło do tragedii.
Kilka godzin przed śmiercią Kacper Tekieli wysłał ostatnią wiadomość do Justyny Kowalczyk i syna
Okoliczności śmierci Tekielego wciąż są badane, ale wiele doniesień mówiło o tym, że lawina porwała go podczas zejścia. Te informacje znalazły potwierdzenie, ponieważ w piątek (19 maja) w internecie pojawiło się zdjęcie 38-latka ze szczytu Jungfrau. Był to kolejny z odhaczonych przez niego czterotysięczników, ale niestety także ostatni. Jeszcze na szczycie mężczyzna znalazł chwilę, aby poinformować swoich najbliższych o sukcesie.
Zdjęcie ze środy, 17 maja, pojawiło się na Facebooku Tekielego po dwóch dniach. O godzinie 10:12 wysłał on wiadomość do wspierającej go Kowalczyk i ich synka Hugo. "PIK. Kocham Was Kotki" - napisał alpinista. "My Ciebie bardziej mój Kochany. Brawo" - odpisała mu żona. To właśnie była biegaczka narciarska udostępniła ten post na profilu zmarłego męża. "Dobranoc mój cudowny Kacperku" - pożegnała go pod zdjęciem z Jungfrau.
Listen on Spreaker.