Na igrzyska w Sapporo 19-letni skoczek pojechał dołączony w ostatniej chwili, bo działacze nie widzieli go w składzie. W konkursie na dużej skoczni Okurayama już w pierwszej serii znokautował rywali, frunąc na 111 metrów. Druga dużo słabsza próba pozwoliła mimo wszystko zachować przewagę – choć zaledwie 0,1 pkt – nad Szwajcarem Walterem Steinerem. Szok był gigantyczny, w Japonii nikt nie brał pod uwagę, że może wygrać kto inny niż miejscowy idol Yukio Kasaya, dla którego z góry przygotowano w nagrodę samochód Toyota. „Zaprzeczył prawom ciążenia” – komentował potem lot Fortuny legendarny sprawozdawca Bohdan Tomaszewski. – Najbardziej po tym wszystkim podobała mi się mina tego towarzysza, który mi przed Sapporo mówił „Wiecie, na olimpiadę nie pojedziecie, bo nie macie rutyny”. A przecież gdyby nie postawił się temu panu trener kadry Janusz Fortecki, toby mnie na igrzyskach nie było – mówi dziś Wojciech Fortuna.
Zapomniane zdjęcie polskiego skoczka z ojcem. Wyjątkowy obrazek, to musi być przeznaczenie
Prezes nie lubił Fortuny
– Szef związku narciarskiego mnie nie lubił, bo miał konflikty z moim ojcem. A ja mu udowodniłem, że jestem coś wart. Zrobiłem coś, co nie udało się lepszym ode mnie. Japończyków kocham do dziś za to jak mnie fetowali. W każdym sklepie, gdzie stał telewizor, puszczano w kółko mój skok, wszyscy robili mi zdjęcia, a po latach słynny Noriaki Kasai pokazywał mnie swoim młodszym kolegom z kadry: "Fortuna, Okurayama", podsłuchałem jak to mówił – wspomina Fortuna.
Sprzedał kryształ, kupił kombinezon
Fortuna skakał w stroju, który załatwił sobie na miejscu w Japonii. To był efekt handlu wymiennego, który w czasach PRL kwitł przy okazji sportowych wyjazdów wielu naszych gwiazd. Trzeba przypomnieć, że w tamtym czasie przeciętna pensja to była równowartość 30–40 dolarów. Każdy chciał dorobić, a nie było lepszej okazji.
– Zawsze woziłem ze sobą na wyjazdy kryształy. Eksportowałem, można powiedzieć, no trzeba było na czymś zarobić, z czegoś żyć. Wymieniłem w Sapporo na kombinezon japoński do skoków i w nim zdobyłem złoty medal, buty też dostałem, ale wolałem nasze – przypomina.
Ewa Bilan-Stoch szczerze o Dawidzie Kubackim. To ją bardzo irytuje, czasem ma nie lada problemy
Zabrali mu dolary
Premii dolarowych za 1. i 6. miejsce w igrzyskach 1972 nie zobaczył w całości. – Takie czasy. Nagrody za wyniki w Sapporo dostałem mniejsze niż powinienem, bo działacze część zabrali, tu sto, tam sto pięćdziesiąt dolarów. „Wy wcale nie musicie startować” – usłyszałem od oficjela, gdy pytałem o to. Chciałem się budować. Parcela w Zakopanem kosztowała trzysta dolarów, ja umiałem liczyć. Buty z Krosna, które były najlepsze na świecie, sprzedawaliśmy po pięćdziesiąt dolarów. Jak celnik się pytał po co wiozę pięć par, mówiłem: „Psują się na potęgę, musimy mieć na zapas” – opowiada pan Wojciech.
Fortuna jednoznacznie o Horngacherze: Nie spodobało mi się to
W 2022 roku złoty skoczek z Sapporo kończy 70 lat. – Czuję się jakbym miał 40. Może nawet bym jeszcze skoczył... Chociaż nie, teraz to mogę co najwyżej skoczyć po wódkę do sklepu. I to też tylko dla kolegów, bo sam nie piję od dwudziestu lat, a nie palę od piętnastu – zapewnia Fortuna.